16 sty 2014

"Hobbit. Pustkowie Smauga" oraz "Carrie"

Kochani ostatnio bardzo zaniedbałam bloga. To wszystko przez uczelnie i zbliżające się zaliczenia i egzaminy. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to. 

W ostatnim czasie obejrzałam dwa świetne filmy, o których chciałabym Wam krótko opowiedzieć. 



Pierwszym z nich jest „Hobbit. Pustkowie Smauga”. Pewnie większość z Was ma go już za sobą, jednak dla tych którzy nie oglądali pragnę przekazać kilka słów.
Film mega długi – to trzeba przyznać, a przecież książka nie jest powalającym tomiszczem, na tysiąc stron, więc skąd taka długość filmu?
Otóż Peter postanowił wiernie odzwierciedlić to dzieło Tolkiena. I jak przystało na jego [reżysera] renomę – któż nie oglądał Władcy Pierścieni i nie zachwycał się efektami specjalnymi – stworzył epicką ekranizację.
Strona techniczna jest świetnie dopracowana. Efekty specjalne są niesamowite i robią ogromne wrażenie na widzu. Każdy szczegół jest oddany z niebywałą dokładnością. Widowiskowe sceny walk, kreacja smoka, wspaniała charakteryzacja i niebywała scenografia zachwycają widza. Nie sposób odmówić podróży wraz z krasnoludami, widz jest po prostu oczarowany.
Co mnie zaskoczyło to fakt dodania pewnych wątków do fabuły. Niemniej nie przeszkadzało mi to. Postacie poddano charakteryzacji na najwyższym poziomie. Elfy i krasnoludy wyglądały niczym prawdziwe istoty żyjące w realnym świecie. Najbardziej wyczekiwaną postacią był dla mnie jednak Smaug. Ciekawość, która dręczyła mnie już od samego początku seansu była nie do zniesienia. I w końcu ukazał się na ekranach ON - wielki, majestatyczny i inteligentny. Duży plus dla twórców Hobbita. Smok przyćmił całą resztę, jego widok wbijał w fotel, zapierał dech w piersi. I cały film byłby naprawdę niesamowity gdyby nie … zakończenie.
Jak można w taki sposób zakończyć film! Byłam zszokowana. I nadal jestem. Tego się nie spodziewałam, jak zresztą pozostali widzowie na sali. Zakończenie mogłoby być nieco … delikatniejsze. Teraz znów będę musiała czekać cały rok do następnej części.

Podsumowując. Warto wydać te kilkadziesiąt złotych na bilet. Wrażenia gwarantowane. ''Pustkowie Smauga'' było zdecydowanie lepszą częścią. Na głowę bije pierwszą część. Nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać na zakończenie historii.




***
Drugim filmem, który ostatnio oglądałam była „Carrie”. Tego filmu długo nie zapomnę.

Historia dziewczyny, która jest odrzucona przez rówieśników i nazywana ''dziwaczką'' wstrząsnęła mną do głębi. 
Ten film wywołuje wiele emocji. Razem z Carrie przeżywamy chwile radości, smutku i bólu. Niejednokrotnie płakałam na tym filmie. Twórcy sprawili, że bardzo łatwo utożsamić się z tą dziewczyną. Biorąc pod uwagę to, że "Carrie" z 2013r nie jest adaptacją książki Kinga tylko remakem filmu Briana De Palmy z 1978r, film jest mocnym przekazem. Twórcy nieco odchodzą od książki, jednak główną wytyczną wydarzeń jest właśnie dzieło Kinga. Film pokazuje nie tylko krwawe sceny, ale niesie ze sobą przekaz. "Carrie" poza darem telekinezy nie wyróżnia się niczym spośród innych nastolatek. I właśnie taką mamy ją zobaczyć. Odrzucenie i brak akceptacji to dość spore przeżycia dla dorastającej dziewczyny. Takie sytuacje są w każdej szkole. Aktorka odgrywająca tytułową rolę dość dobrze przedstawiła postać Carrie. Dla mnie ten film był mocnym przeżyciem, które na pewno długo będzie gościć w moim umyśle. Choć czytałam opinie, że ten film jest dość przeciętny, na mnie wywarł spore wrażenie. Czy polecam? Oczywiście, że tak. To obraz, który koniecznie trzeba obejrzeć.



To tyle jeśli chodzi o te dwa filmy. A wy oglądaliście któryś z nich? Jak wrażenia? 

***
W weekend roztrzygnięcie konkursu, przepraszam, że z małym poślizgiem, ale nie wyrabiam się jakoś ostatnio. Proszę o zrozumienie. 

6 komentarzy:

  1. Te dwa filmy wciąż przede mną, jednak teraz ferie, więc na pewno nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o "Hobbita" to byłam oczarowana wizją reżysera. Wiele mi w tym filmie przeszkadzało, bo niewiele miał wspólnego z pierwowzorem, chociaż główna myśl książki była zachowana w filmie, a to chyba najważniejsze?
    Co do "Carrie" to się rozczarowałam. Nie czytałam książki, więc nie wiedziałam czego tak naprawdę się spodziewać. Ale jedno jest pewne, oczekiwałam horroru, bo tak był ten film reklamowany. No i sądziłam, że jeżeli jest to adaptacja powieści Kinga, będzie to coś mocnego. Niestety. Podczas filmu ziewałam i czekałam, kiedy w końcu coś zacznie się dziać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałem tylko pierwszą część Hobbita, a co to drugiej, to jestem póki co w fazie "oglądać czy nie?". Twoja recenzje przechyliła szalę na tą pierwszą stronę, ale druga część mnie na drugą, więc na razie jestem, jak widać niezdecydowany. Zaś z Carrie sprawa wygląda znacznie inaczej - nie miałem książki w dłoniach, więc film omijam szerokim łukiem.
    Pozdrawiam,
    Jemenos

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie widziałam, ale bardzo chcę, zarówno Hobbia cz.2 jak i Carrie. Znam książkowe pierwowzory i chętnie uzupełnię je filmami - choć wiem, że w przypadku Carrie jest sporo zmian.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę obejrzeć oba filmy, ale jak na razie nie mam na to czasu. Może w ferie zimowe, jeśli nie umrę do tego czasu pod natłokiem nauki i sprawdzianów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam na premierach obu i każdy mi się podobał. Choć Hobbit zdecydowanie lepiej wypadł, ale nie będę go porównywać do Carrie, bo to dwa różne gatunki i każdy film jest oparty na innej historii

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!