3 sty 2014

"Zbieracz Burz" tom I - Maja Lidia Kossakowska - recenzja


Oto on... Niszczyciel Światów,

Miecz Pana, Lewa Ręka Boga.
Oto Królestwo Niebieskie... w którym nie ma Boga.
Oto miejsce, gdzie archanioł sprzymierza się z diabłem.
Oto Daimon Frey. Wiara, Nadzieja, Miłość...
To jego grzechy kardynalne.
Nad jego głową znów zawisły ciężkie chmury, a w Siódmym Niebie zaległa głucha cisza... cisza przed burzą.





„Zbieracz Burz” to książka, co do której nie miałam żadnych oczekiwań. Nie czytałam opinii na temat tego utworu, nie sugerowałam się tym samym czyimś zdaniem. Przyznam szczerze, że nie czytałam również „Siewcy Wiatru”, choć teoretycznie powinnam. Po prostu, książka trafiła w moje ręce i bez zastanowienia rozpoczęłam lekturę. Efekt? Zakochałam się!


Maja Lidia Kossakowska to jedna z kilku naszych rodzimych autorów, których sobie cenię. Obok Jakuba Ćwieka, Andrzeja Sapkowskiego oraz Andrzeja Pilipiuka. Moim tegorocznym postanowieniem, jest przeczytanie jak największej ilości książek tychże autorów. 

„Zbieracz Burz” to utwór, który przenosi nas do świata, gdzie tuż obok ludzi spacerują Anioły oraz wiele innych nadnaturalnych istot – jednak w tym cała zabawa, że normalnie nikt ich nie widzi, choć czasem zdarzają się wypadki ''objawień''. Głównymi bohaterami tej powieści są właśnie Anioły, które po odejściu Pana muszą zajmować się polityką, intrygami, spiskami a do tego muszą jakoś ochraniać Ziemię. Jednym z Aniołów odgrywających główną rolę w utworze jest Daimon – Tańczący na Zgliszczach, Abbaddon, Burzyciel Światów – choć ma wiele imion, to wszystkie opisują jego istotę, cel w jakim został stworzony przez Pana. Zadaniem Daimona jest – ujmę to nieco kolokwialnie – totalna rozwałka. Dalej mamy Gabriela, który jest regentem Królestwa Niebieskiego, teoretycznie powinien utrzymywać wszystko w ryzach – cóż teoria, niewiele ma tym razem wspólnego z praktyką – jest kimś w rodzaju prawej ręki Boga, Jego zastępcą. Jest także Razjel, główny Mag Niebios, znający nie tylko dobrą stronę magii, ale również to co jest po ciemnej stronie. Ach, no i nie można zapomnieć o Michale, tym zazdrosnym niczym małe dziecko Panu Zastępów, to pod jego dowództwem i przewodnictwem armia Niebieska wyrusza na bitwy. I choć przez powieść przewija się jeszcze wiele innych postaci, takich jak Lucyfer, Asmodeusz, Hija, to są oni nieco mniej istotni dla rozwoju akcji, niemniej mają swój wkład w całość wydarzeń.

Autorka przedstawiła Anioły w ciekawy sposób, nadając im wiele cech, które niekoniecznie są z nimi kojarzone. Arogancja, zazdrość, knucie ciągłych intryg i spisków, egoizm, zachłanność (mogłabym tak wymieniać jeszcze kilka minut) niekoniecznie należy do pożądanych cech tych skrzydlatych istot. W tym utworze nie ma podziału na dobro i zło, biel i czerń, wszystko jest ze sobą wymieszane. W zależności od tego z jakiej perspektywy spojrzymy na dane wydarzenia mogą być one jednocześnie dobre i złe. Anioły, które spotkamy tutaj mają swoje chwile radości i smutku, posiadają wady i zalety – zupełnie jak zwykli ludzie, przez co wydają się nam trochę bliżsi. 

Maja Lidia Kossakowska pisze w bardzo zgrabny sposób. Ciekawy i oryginalny styl jaki prezentuje autorka sprawia, że utwór czyta się niezwykle szybko, strony wręcz uciekają między palcami, a słowa „jeszcze jeden rozdział i odkładam książkę” możecie wrzucić do kosza – od tego utworu nie można się oderwać. Obrazowość z jaką prezentowane są miejsca akcji, pobudzają wyobraźnię każdego czytelnika. Nieprzewidywalność akcji to kolejna cecha tej książki, fabuła nie jest skomplikowana, ale tempo akcji jest dość szybkie. Autorka potrafi przeplatać brutalne, mroczne i dość krwawe sceny z tymi bardziej melancholijnymi i delikatnymi. 

Polecam „Zbieracza Burz” każdemu fanowi fantastyki, szczególnie naszej rodzimej. Ta książka posiada wszystkie cechy jakie powinna mieć dobra lektura – jest wciągająca, pełna wartkiej akcji i ma te niesamowite postaci, w których można się tak zakochać. Już poluję na drugi tom, ponieważ zakończenie pozostawiło mnie w wielkiej niepewności. Dla mnie to jedna z lepszych książek jakie w ogóle czytałam, otrzymuje 6/6, i na pewno na długo pozostanie w mojej głowie. A już teraz lecę czytać „Siewcę Wiatru” oraz inne utwory Maji Lidii Kossakowskiej. 



5 komentarzy:

  1. Cieszę się, że aż tak Ci się spodobała :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. książka jest świetna! Teraz poluję na drugi tom, a w między czasie zapoznam się z innymi utworami Kossakowskiej :)

      Usuń
  2. Postanowiłam sie wreszcie zaznajomić z rodzimą fantastyką, więc pewnie niedługo dopadnę książki tej autorki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaah, po takiej recenzji... muszę to przeczytać. Od dawna jestem zdania, że mamy dobrych pisarzy, a nie poznać rodzimej fantastyki, ehhh. Nowy rok, moje postanowienie - nadrobić to! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkowicie się z tobą zgadzam. Książka jest po prostu świetna. Ja też dość sceptycznie do niej podchodziłam gdy mój tata namówił mnie do zapoznania się z jej treścią :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!