Dzisiaj
przeniesiemy się w realia, gdzie Bardowie i Wikingowie nie są
niczym nadzwyczajnym. Łukasz Malinowski zaprasza nas do świata
ludzi silnych i walecznych. „Karmiciel Kruków” to historia,
która ma potencjał. Jednak czy ten potencjał został dobrze
wykorzystany?
X
wiek. Skandynawia. Nastały ponure czasy. Lokalni władcy walczą o
władzę i bogactwa, chrześcijańscy misjonarze z miernym skutkiem
próbują wprowadzić nową wiarę. Wojownicy wolą wyruszaćna morza
na łupieżcze wyprawy niż bronićludności przed demonami i
czarownicami.
W
„Karmicielu kruków” Ainar wywoła małą wojenkę, by tylko dla
siebie zdobyć pokaźny skarb. Potem schroni się przed krwawą
zemstą na Wyspie Lodów, gdzie zmierzy się w pojedynku na pieśni z
upiorem draugiem. W końcu wyląduje na wyspie Irów, a tam opat
pewnego klasztoru poprosi go o wyjaśnienie zagadki morderstw
dokonywanych przez powabnego kobiecego demona. Przy okazji Skald
będzie musiał stawić czoło tajemnicy z własnej przeszłości.
Opis,
który czytamy na odwrocie książki jest bardzo zachęcający.
Niestety lektura nie do końca przypadła mi do gustu.
Bohaterem
powieści jest skald Ainar – człowiek, który na pewno nie jest
ideałem do naśladowania. To arogancki, egoistyczny, a w dodatku
bezczelny i niezmiernie irytujący wojownik, który dąży do
własnego celu – nawet po trupach. Postać ta nie zyskała mojej
przychylności. A szkoda, bo naprawdę jest w niej wiele potencjału
– niestety niewykorzystanego.
„Karmiciel
Kruków” to zbiór trzech połączonych ze sobą opowiadań,
rozgrywających się w czasie rozwijania się chrześcijaństwa w
Skandynawii. Podobnie jak Marcin Mortka, Łukasz Malinowski jest
historykiem, więc zdawałoby się, że pod tym względem powieść
będzie dość wiarygodna. Niestety autor podszedł do tematu w
bardzo popularno-naukowy sposób. Malinowski bardzo szczegółowo
opisuje np. wygląd wioski, domostw, czy też materiał, z którego
wykonane zostało oręże bohatera. Nie są to istotne dla fabuły
fakty i przez to czytelnik może czuć się znudzony. Jeśli jednak
kogoś interesują takie rzeczy, lektura będzie idealnym źródłem
wiedzy. Podobnie sytuacja wygląda przy wplataniu przez autora
zwrotów obowiązujących w niegdysiejszej Skandynawii. Niestety dość
utrudniają one płynne czytanie, choć pomysł na urozmaicenie
tekstu jest bardzo dobry.
Całość :
Okładka bardzo mi się podoba *.* Chętnie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie to, że są to opowiadania. Wolę obszerną powieść niż krótkie fragmenty, które nie potrafią nigdy zaspokoić mojej ciekawości. Na razie odpuszczę, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńSą to dwa opowiadania plus powieść. Dodatkowo wszystkie 3 teksty są połączone wspólnymi wątkami, tak że całość przypomina raczej dużą powieść podzieloną na 3 księgi, niż zbiór opowiadań. Dzięki za recenzję i pozdrawiam :)
UsuńDzięki za komentarz. Dosyć rzadko spotyka się autorów, którzy czytają recenzje w sieci i na dodatek je komentują. Miło z Twojej strony, że przyjąłeś moją opinię w taki sposób, mimo że nie jest ona do końca odą pochwalną :)
UsuńPozdrawiam. :)