Zoe i Alex to ogień i woda, światło i mrok. Jednak czasem wystarczy przebłysk światła, by rozproszyć ciemność, a miłość dokonuje cudów.
Alex Nolan to zgorzkniały i cyniczny mężczyzna. Nie przypomina swoich braci, Sama i Marka, którzy podobnie jak on mieszkają nad Zatoką Friday. Oni wierzą w miłość i uważają, że warto zaryzykować cierpienie, by zyskać szczęście. Jednak Alex żyje we własnym piekle, zwalczając demony za pomocą whisky. Wtedy pojawia się duch. Tylko Alex go widzi. Czy zaczyna tracić zmysły?
Zoe Hoffman jest łagodna i romantyczna. Kiedy spotyka uderzająco przystojnego Alexa Nolana, wie, że powinna od niego uciekać. Nawet Alex jej to mówi. Jest w nim jednak coś, co przyciąga Zoe, która chce go przekonać, że miłość naprawdę istnieje.
Duch nie wie, kim jest i dlaczego musi przebywać w domu Nolana. Wie tylko, że kiedyś kochał jakąś dziewczynę. Alex i Zoe posiadają klucz do jego tajemnicy…
„Jezioro marzeń” to bardzo udana kontynuacja „Ścieżki słońca” [TU RECENZJA] Autorka znów zaprasza nas do wykreowanego przez siebie świata. Ale czy i tym razem utwór podziałał na mnie jak poprzednio? Czy i tym razem magia miłości porwała mnie równie mocno jak wtedy?
Nim rozpoczęłam drugi tom trylogii miałam już pewne oczekiwania co do dalszych losów bohaterów. Niestety nie do końca oczekiwanie zostało zaspokojone. Bohaterami są Zoe i Alex. Ona miła, śliczna, dobra, bezinteresowna i na dodatek zdolna. On ponurak, pijak, człowiek, który nie chce zostać uratowany przed własnymi demonami. Ona nieśmiała, ufna. On wykończony fizycznie i psychicznie. W tej z pozoru prostej historii pojawia się jeszcze jedna postać. Jest to Duch, którego widzi tylko Alex. To właśnie przez owego Ducha losy Zoe i Alexa splatają się. Muszę jednak ostrzec, iż nie są to dalsze losy Sama i Lucy, choć pojawiają się i w tym utworze. Tym razem bliżej przyglądamy się bratu Sama, a także koleżance Lucy.
Z pozoru zwykła historia jakich wiele znajdziemy w książkach bibliotecznych. Dwójka całkiem różnych osób nagle splata swoje ścieżki. I nie byłoby nic w tym dziwnego i zachęcającego, gdyby nie postać Ducha, który dodaje dramatyzmu oraz urozmaica całą fabułę.
Styl jest równie lekki jak w poprzedniej części. Akcja utworu jest nieco powolna, jednak właśnie taka pasuje do tego utworu. Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, jak gdyby wyspy nie dotyczyły prawa fizyki i upływu czasu. Autorka bardzo ciekawie rozpoczęła tę część. Utwór rozpoczyna się jak gdyby nie było „Ścieżki słońca” - zostajemy we wszystko wprowadzeni od nowa, a z czasem autorka przypomina kilka faktów z poprzedniego tomu. Dzięki temu utwory te można czytać niezależnie, niekoniecznie jako jedną całość.
"Jezioro marzeń" to książka, która jest świetna na nostalgiczny wieczór, przy kubku gorącej czekolady. Historia sprawia, że na chwilę przenosimy się nad Zatokę Friday. Nie jest to lektura dla bardzo ambitnych czytelników, po prostu nieco lżejsza opowieść o życiu. Oceniam książkę na 4/6, i już teraz wiem napewno że sięgnę po zwieńczenie trylogii jak tylko się ono ukaże.
Czasem fajnie spędzić czas z lekką historią
OdpowiedzUsuńO jaaaaa, znowu przegapiłam premierę nowej książki Lisy! Ścieżkę słońca mam w planach, więc i po ten tytuł na pewno sięgnę, muszę go tylko zdobyć :)
OdpowiedzUsuńO jeju! :3 Mam chęć na nią i to wszystko przez ciebie ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Zgadzam się z Twoją opinią. Mam bardzo podobne zdanie na jej temat :)
OdpowiedzUsuń