Mark Watney kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie. Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze!
Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…
"Marsjanin" to książka zdecydowanie inna niż wszystkie. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak dobrej historii, a jednak zostałam miło zaskoczona. Choć nie brakuje książce minusów, utwór porywa czytelnika. Zacznijmy jednak od początku.
Mars. Czerwona Planeta. Nasz sąsiad w układzie słonecznym. Jest blisko, a jednak bardzo daleko. Planeta tak inna od naszej, jak to tylko możliwe. Andy Weir postanowił przedstawić losy człowieka pozostawionego samemu sobie w niesprzyjających warunkach. Wydawałoby się, że autor porwał się z motyką na słońce, gdyż na swój debiut wybrał nietuzinkową historię. Jednak właśnie to działa na plus. Książki nie da się porównywać z innymi, gdyż nie ma drugiej takiej historii.
Ciężko jest wczuć się w klimat powieści. Wydawałoby się, że książka będzie bardziej w stylu dziennika, jednak autor dokonuje niewielkich zmian i z biegiem historii książkę czyta się coraz sprawniej. Narracja pierwszoosobowa daje możliwość wglądu w odczucia bohatera, a także w jego myśli oraz emocje nim targające. Być może dzięki temu łatwiej jest zrozumieć to, co otacza bohatera.
"Marsjanin" to utwór, który przypadnie do gustu tym, którzy lubią historie o eksplorowaniu wszechświata. Osoby, które lubią poznawać dziwne obliczenia z dziedziny matematyki, fizyki i chemii będą z pewnością usatysfakcjonowani, gdyż bohater dość szczegółowo przedstawia wszystko to, co pozwala przeżyć na planecie innej niż Ziemia. Książka jest stworzona na potrzeby Hollywood, z pewnością byłby z tego cudowny film (i z tego co mi wiadomo, będzie). Dla przeciętnego czytelnika ciężko będzie wczuć się w klimat i atmosferę powieści, jednak nieco bardziej wybredny i doświadczony czytelnik powinien być usatysfakcjonowana. Muszę przyznać, że były fragmenty, które po prostu omijałam, gdyż szczegółowe objaśnienia co znajduje się wewnątrz rakiet i innych mechanizmów niezbyt mnie fascynowały. Jednak wiem, że znajdą się osoby, które będą tym zachwycone. Dla mnie książka była interesującym przeżyciem i poszerzeniem horyzontów. Wystawiam tej książce zasłużone 4,5/6 i wiem, że opowieść Andy'ego znajdzie grono fanów.
Za książkę dziękuję wydawnictwu AKURAT oraz Business & Culture
Miałabym opory przed lekturą, choć tematyka wszechświata trochę mnie pociąga. Odpuszczę sobie raczej lekturę Marsjanina, bo nie należę do mniej wybrednych czytelnikow i naprawdę nie lubię podczas lektury przerabiac tego, co stworzył autor na własne pomysły...
OdpowiedzUsuńTego typu historie lubię, choć przede wszystkim w formie filmowej. Z książkami o podboju planet innych niż nasza nie miałem jak dotąd do cznienia. Z tym większą przyjemnością przeczytam więc Marsjanina, który to czeka na swoją kolej :-)
OdpowiedzUsuńKażdy recenzent wychwala tę książkę... jeszcze się nie spotkałam z negatywną oceną. Dlatego wiem, że na pewno ją przeczytam i czekam na film.
OdpowiedzUsuńJa byłam zachwycona. To idealna książka dla mnie (mat-fiz macha *machu-machu*). A do tego ten humor... :3
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka opinii na temat tej książki, wszystkie pozytywne! Zastanawiam się czy jej nie kupić, mimo że temat wydaje się nie dla mnie.... :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że czytałaś "Marsjanina" jeszcze przed powstaniem filmu. U mnie z kolei odwrotnie - najpierw zachwyciłam się filmem i dopiero potem pomyślałam nad przeczytaniem książki. Po Twojej recenzji jestem niemal pewna, że mi się spodoba. :-) Mimo dziwnych obliczeń z dziedziny matematyki i fizyki, muszę się z nią zapoznać. Najwyższej też będę opuszczać te nużące fragmenty o rakietach. :-)
OdpowiedzUsuń