„Możesz próbować chować się przed światem, lecz on i tak cię dopadnie (…). Świat po nas przyjdzie.” str 208
Jedną z wielu cech charakteryzujących ludzkość jest ciągłe dążenie do udoskonalania wszystkiego, co nas otacza. Coraz to nowsze technologie, coraz nowsze pojazdy i coraz skuteczniejsze leki. To właśnie przy tych ostatnich zatrzymamy się chwilkę dłużej: lek, który gwarantuje nieśmiertelność, a może raczej brak widocznych skutków starzenia się ciała człowieka. Czy taki lek powinien być ogólnodostępny? A może powinien być zakazany? Aby rozwiązać ten problem należy przeczytać Nieśmiertelność zabije nas wszystkich.
No, może nie do końca. Co prawda nikt już się nie starzeje, wciąż można jednak zginąć pod kołami ciężarówki albo zwyczajnie umrzeć na raka wątroby.
Do tego wieczne życie ma tylko jedną oczywistą zaletę... i całą masę wad. Wiesz, że wieczna młodość oznacza, że już zawsze będziesz miała okres? Nigdy nie przejdziesz na emeryturę. No i poważnie zastanowisz się, zanim na ślubnym kobiercu przyrzekniesz komuś, że nie opuścisz go aż do śmierci – to może potrwać naprawdę bardzo, bardzo długo.
Niedaleka przyszłość. W końcu, po wielu próbach, naukowcom udało się odkryć, które geny człowieka odpowiadają za proces starzenia. W sumie był to zupełny przypadek, ale skoro już się udało, to czemu tego nie wykorzystać? Świat staje na głowie. Ludzkość dzieli się na tych „za” i „przeciw” kuracji. W pewnych krajach dochodzi do legalizacji leku, a w innych jest on wręcz zakazany. Głównym bohaterem powieści jest John – w chwili, gdy go poznajemy, udaje się właśnie do jednego z lekarzy, by poddać się kuracji. Przyjmuje lek w wieku dwudziestu dziewięciu lat – od tej chwili pozostanie w swym młodym ciele. Jednak przyjęcie leku nie gwarantuje wiecznego życia, lecz by przekonać się, co zagraża Johnowi, należy zagłębić się w lekturę.
Oprócz głównego bohatera poznajemy wiele postaci drugo- i trzecio planowych. Każda postać posiada wyróżniającą ją cechę. Może nie są to osoby wybijające się z tłumu, jednak łatwo dostrzec je wśród innych postaci.
”Lodowce nie są nikomu potrzebne, ale wódka? Temu źródełku nikt nie pozwoli wyschnąc.” str 57/58
Już samo uniwersum przedstawione jest w niezwykle realny sposób. Czytelnik ma wrażenie, że opisywane wydarzenia dzieją się za jego oknem, tuż za rogiem. Autor pokazał, jak zwykły, szary, codzienny świat w jednej chwili może stać się niezwykły, wręcz nierealny. Akcja powieści równym, miarowym tempem sunie przed siebie. Nie brakuje jednak momentów, w których czytelnikowi zapiera dech w piersi. Fabuła toczy się dziwnymi torami – czasem wydaje nam się, że wiemy co wydarzy się za chwile, a jednak autor serwuje nam całkiem inne, zaskakujące rozwiązanie. To ogromny plus powieści. Przez ponad 450 stron nasz umysł pracuje na wysokich obrotach. Jedną z ważniejszych rzeczy, jakie daje nam powieść, jest możliwość zastanowienia się nad tym, jak wyglądałby nasz świat w takiej sytuacji. Czy rzeczywiście wszystko dookoła byłoby takie jak sugeruje autor, czy może zachowalibyśmy więcej rozsądku? Właśnie to, co cenię sobie w owej powieści, to możliwość zastanowienia się nad sobą i swoim zachowaniem w określonych sytuacjach.
Przedstawiany przez autora lek na nieśmiertelność i możliwe dalsze życie bez dalszych ograniczeń czasowych - to wizja świata godna najlepszych filmów. Magary pokazując, jak pod wpływem wielu czynników świat zmienia się na naszych oczach. Pokazuje, że to, co z początku wydawało się cudownym odkryciem, z biegiem czasu już nie jest takie oczywiste. Autor świetnie zagłębił się w psychikę wielu różnych osób – jaki wpływ na nich miało podanie leku lub też jego brak. Czytelnik widzi trud podejmowanych przez bohaterów decyzji oraz ich późniejsze skutki.
Lekturę polecam każdemu, kto ma tylko czas, aby po nią sięgnąć. Książka daje do myślenia, zapewnia pełnowymiarowe obcowanie z opowieścią i jest dobra dla osoby w każdym wieku. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, zarówno fani fantastyki, jak i fani wizji przyszłego świata. Nieśmiertelność zabije nas wszystkich to powieść, która na długo zapada w pamięć czytelnika, a przeczytana przed snem sprawia, iż po zaśnięciu ciągle tkwimy w świecie stworzonym przez autora. Nie mogę ocenić powieści inaczej jak 5,5/6 – to książka, która wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Amerykański pisarz, bloger sportowy i dziennikarz, publikował na łamach między innymi „Maxima”, „GQ”, „Playboya”, „New York Magazine”, „Rolling Stone’a” i „Penthouse’a”, współpracował z Comedy Central i ESPN. Jego pierwsza książka, „Men with Balls”, ukazała się w 2008 roku, w trzy lata później wydał debiutancką powieść – „Nieśmiertelność zabije nas wszystkich”.
IFORMACJE OD WYDAWCY:
Tytuł: Nieśmiertelność zabije nas wszystkich
Tytuł oryginalny: The Postmortal
Autor: Drew Magary
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 21 lutego 2012 r.
Ilość stron: 464
Cena: 42,00 zł
Format: 125 x 195 mm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
REKOMENDACJE:
Drew Magary jest wyśmienitym pisarzem. To jego pierwsza powieść, ale autor opowiada tę historię z niezwykłą maestrią.
BoingBoing
Nieśmiertelność była wcześniej opisywana w wielu powieściach, nigdy jednak w taki sposób.
Fantasy & Science Fiction
Wizja przyszłości i rozwoju nauki zawarta w powieści Magary’ego jest niezwykle realistyczna.
The New York Press
Fantastyka naukowa najlepszej próby, opisująca realistyczną wizję przyszłości i jednocześnie zgłębiająca ludzką naturę.
Blogcritics
Jeżeli planujecie przeczytać tylko jedną książkę w tym roku, radzę, aby to była „Nieśmiertelność...”. Gorąco polecam.
Graeme’s Fantasy Book Review
FRAGMENT POWIEŚCI:
Nieśmiertelność zabije nas wszystkich
Drew Magary
Fragment 1 (rozdział 1 i rozdział 2)
1
„NIEŚMIERTELNOŚĆ ZABIJE NAS WSZYSTKICH”
To hasło można przeczytać na murach wzdłuż całej Pierwszej Alei. Jeśli byliście ostatnio w centrum, musieliście je widzieć. Proste czarno-białe plakaty. Niczym niewyróżniający się druk. Żadnego wymyślnego kroju czcionki, brak wyrafinowanego tła. Nie podano nawet adresu strony internetowej. Widnieje na nich jedynie to zdanie, powtarzane raz po raz, z góry na dół. Kiedy obok nich przechodziłem, były bardzo czyste, zupełnie jakby rozwieszono je zeszłej nocy. Zbliżając się do przecznicy, zauważyłem jednak, że jeden plakat został już pomazany. Drugi od dołu. Ktoś tanim niebieskim długopisem dopisał inne zdanie. Krótkie, lecz dobitne: ALE NIE MNIE.
Lekarz, z którym byłem umówiony, ma mieszkanie w pobliżu St. Bridge 59. Adres dostałem od zaprzyjaźnionego bankiera. Powiedział mi, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent jego znajomych z branży rzuciło się na lekarstwo, gdy tylko pojawiło się na czarnym rynku. Jeżeli więc znacie jakiegoś finansistę, nie będziecie mieć problemu z uzyskaniem nazwiska specjalisty, który zaaplikuje wam kurację. Nawet teraz, po aresztowaniach i po tym, co wydarzyło się w Oregonie. Prawdę powiedziawszy, łatwiej o ten specyfik niż o gram trawki. Tak przynajmniej wyglądało to w moim przypadku. Wystarczył mi adres i zapisany na skrawku papieru numer telefonu. To wszystko.
Byłoby lepiej, gdybym musiał się bardziej wysilić, na przykład przemierzyć ocean i wybić hordę krwiożerczych łowców głów, rozwiązać kilka hermetycznych zagadek, zadanych mi przez złego strzegącego mostu trolla lub choćby pokonać w pojedynku karate jakiegoś wielkiego faceta. Coś w tym stylu. Nie musiałem jednak robić prawie nic i wcale nie czułem z tego powodu wyrzutów sumienia. Nadal nie czuję. W chwili, kiedy dotarło do mnie, że naprawdę mogę zdobyć lekarstwo, natychmiast go zapragnąłem. Zapałałem żądzą tak czystą, jakiej nie czułem nigdy przedtem. Większą niż żywiłem wobec jakiejkolwiek kobiety. Chciałem go bardziej niż wody w chwilach pragnienia. Zazwyczaj wszystkie moje decyzje są zmuszone brnąć przez niekończącą się ścieżkę biurokracji sumienia. Ta jedna nie. Ów impuls zdołał ominąć wszelkie tego rodzaju nonsensy, przemknął przez gęstwinę wahania i ukazał się mnie tak samo nieskalany jak wówczas, gdy narodził się w głębi mojego umysłu. To była potrzeba. Głód. Gwałtowny przymus, odporny na logikę i rozsądek. Przemożna chęć, by nigdy nie poddać się śmierci, opierała się dowolnie mocnym argumentom.
[...]
2
„TYLKO ŚMIERĆ TRZYMA NAS W RYZACH”
Wiem, że to zwykły zbieg okoliczności, a jednak poczułem się niekomfortowo. Papież oficjalnie pogroził wszystkim nieśmiertelnym akurat w połowie mojego obowiązkowego czasu na namysł. Ten artykuł pojawił się w sieci dziesięć minut temu:
Watykan grozi ekskomuniką osobom poszukującym lekarstwa
Wyatt Dearborn
Budapeszt (AP) – Papież wyraził dziś najostrzejsze dotychczas potępienie lekarstwa na śmierć, oficjalnie wprowadzając korzystanie z niego na listę grzechów i ogłaszając, iż osoby, które zdecydowały się na kurację – w tym duchowni – zostaną na trwałe usunięte z Kościoła katolickiego.
Papież pielgrzymujący po Europie Wschodniej z rozmysłem wybrał na miejsce ogłoszenia edyktu właśnie Budapeszt. Węgry są – obok Rosji, Brazylii i Holandii – jednym z czterech krajów rozwiniętych, które oficjalnie zalegalizowały lekarstwo.
„Ten specyfik stanowi obrazę Pana i Jego dzieła – oświadczył liczącemu blisko siedemdziesiąt pięć tysięcy ludzi tłumowi wiernych zebranych na Stadionie Ferenca Puskasa. – Co więcej, godzi również w naszych bliźnich. Czy będziemy w stanie czuć się odpowiedzialni jeden za drugiego, wiedząc, że stawienie się przed Sądem Bożym można odsunąć w nieskończoność? To śmierć sprawia, iż korzymy się przed Najwyższym – świadomość, że nasze życie dobiegnie końca i że będziemy musieli zdać rachunek z własnych uczynków. Jeżeli nie odpowiemy za nie przed Panem, to przed kim? Tylko śmierć trzyma nas
w ryzach”.
„Boskiego osądu nie da się uniknąć. Nawet jeśli przeżyjemy kolejne sto tysięcy lat. Także nasza planeta i ogrzewające ją słońce są rzeczami przemijającymi. Na tym świecie nie ma wieczności, a wiara w nią stanowi bluźnierstwo. Dlatego też od dnia dzisiejszego począwszy, Watykan oficjalnie uznaje korzystanie z lekarstwa za grzech i nakłada na wszystkie takie osoby nieodwołalną ekskomunikę”.
Zgromadzeni wierni powitali słowa głowy Kościoła pełnym czci milczeniem. Przed stadionem jednak zebrały się tysiące demonstrantów, niemal wyłącznie ludzi młodych.
„Papież wcale nie potępił nas – powiedziała Sasza Delvic, dwudziestotrzyletnia studentka. – Potępił jedynie własny Kościół, skazując go na istnienie w mroku ignorancji. Jak może oczekiwać, że katolicy pogodzą się po prostu ze śmiercią, podczas gdy wszyscy inni
dokoła pozostaną zdrowi i szczęśliwi? To szaleństwo. Miliony ludzi odwrócą się od religii”.
„Ludzie nie powinni go słuchać – dodała Delvic. – To po prostu głupi starzec”.
Podejrzewa się, iż wybór Budapesztu na miejsce ogłoszenia tej decyzji stanowi próbę nacisku na węgierski rząd, by wprowadził antylekowe ustawodawstwo. Do tej pory jednak, w tym kraju o jednej z najmłodszych populacji na świecie, niewielu polityków wypowiada się o podobnym pomyśle przychylnie.
W dzieciństwie uważałem religię za rodzaj ubezpieczenia na wypadek
śmierci. Tak ją przedstawiali telewizyjni kaznodzieje. Lepiej wierzyć w Boga, niż nie wierzyć, ostrzegali, tak na wszelki wypadek. Istnieje przecież możliwość, że staniemy u wrót Raju jako niewierzący i uświadomimy sobie, iż to chrześcijanie mieli przez cały czas rację. Była to bardzo pomysłowa argumentacja. Sprawiła, że niemal zacząłem chodzić do kościoła. Nigdy co prawda nie poszedłem, ale jednak.
Zastanawiam się, czy teraz można uznać lekarstwo za ubezpieczenie na wypadek religii. Co jeśli papież się myli? Gdybym zrezygnował z kuracji i umarł w wieku siedemdziesięciu lat, by zadowolić nieistniejącego Boga, poczułbym się jak skończony frajer. Nie lepiej przeżyć jeszcze kilka tysięcy lat, tak na wszelki wypadek?
Zapewne w końcu się tego dowiem. W jakimś bardzo, bardzo odległym końcu. Do przyjęcia lekarstwa zostało mi jeszcze dwanaście dni.
Data modyfikacji:
6/08/2019, 19.05
za egzemplarz recenzencki dziękuję
wydawnictwu Prószyński i S-ka oraz Panu Marcinowi.
Właśnie kończę czytać. Wrażenia mam podobne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Polska okładka zdecydowanie najlepsza. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńOoooooooo myślę, że to coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa tematyka. Na pewno książka mi się spodoba i znajdzie się na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Brzmi świetnie. Z pewnością się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTeż dorwałam się do egzemplarza recenzenckiego. Nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam :D
OdpowiedzUsuń