Przygotuj się na
krwawą, mityczną podróż w głąb wikińskiej duszy, gdzie walka jest jak poezja,
miłość jak klątwa, pieśń jak złoto, magia jak religia, a śmierć to zbawienie...
„Europa Wschodnia,
X wiek. Nastały czasy krwi i chciwości. Waregowie łupią morskie wybrzeża i
zapuszczają się daleko w głąb lądu, gdzie władają rzecznymi trasami handlowymi.
Powstają bogata państwa, wybucha wiele wojen, a wszyscy wojownicy połączeni są
żądzą władzy, przemocy i bogactwa. To wspaniały czas dla najemników z Północy.
Takich jak Ainar Skald, który nie tylko dobrze rąbie mieczem ale jest kowalem
słów sprawnym w strof składaniu.
Po wydarzeniach
opisanych w Karmicielu kruków, Ainar Skald staje się banitą na całej Północy.
Schronienia szuka na Wschodzie, na krańcach znanego mu świata, ufając, że tam
kłopoty go nie znajdą. Gdy na swojej drodze spotyka olbrzymiego murzyna Alego
Czarnego Berserka, który stara się pozbyć swojego gniewu oraz szalonego Haukrhedina,
który wierzy, iż w jego głowie mieszka człowiek i jastrząb, Ainar szybko
przekonuje się, że jego problemy dopiero się zaczynają. Razem wyruszają w misją
pełną przygód i niebezpieczeństw, w trakcie której poznają różne oblicza
szaleństwa.”
Taki opis możemy przeczytać na końcu książki. Po
lekturze pierwszego tomu, opowiadającego przygody Ainara Skalda nie minęło
wiele czasu, a znów możemy poczytać o jego perypetiach. Czy autor utrzyma
poprzedni poziom, czy może będzie lepiej? Z tym pytaniem rozpoczęłam lekturę
orazz nadzieją na to, aby tylko Łukasz Malinowski nie spoczął na laurach i nie
odpuścił w tej części.
Ainara
już znamy i mimo, że to właśnie on jest głównym bohaterem powieści, to mamy
również okazję poznać jego towarzyszy. To istna mieszanka wybuchowa. Jednym z
towarzyszy Ainara jest Haukrhedin - wojownik, który ma dziwne powiązania z
jastrzębiem. Kolejnym jest Ali - który jest porywczy i często wpada w szał,
który ciężko ujarzmić. Jest jeszcze Alosza - naiwny i zbyt pewny siebie
młodzik.
Autor
jest specjalistą od historii średniowiecznej Skandynawii. "Kowal
Słów" jest utworem zawierającym elementy fantastyczne, ale autor swoją
historię opierał głównie na wierzeniach nordyckich i słowiańskich. Potwierdzeniem
i uwiarygodnieniem tego jest słowniczek na końcu książki, w którym odnajdziemy
wyjaśnienia wielu trudnych słów i terminów jakich autor użył w powieści.
Ciekawy
okazał się motyw hamramidów, którzy
byli wojownikami pogrążonymi w szaleństwie, a o których wierzono, że w owym
szale mogą przybrać postaci zwierząt. Ciekawe okazało się też to, że niektóre
postaci były połączone z duchami określonych zwierząt, zamieszkujących ich
ciała. Taka symbioza powodowała iż ludzie noszący w sobie ducha zwierząt
obdarzeni byli dodatkowymi umiejętnościami.
Obawiałam
się tej lektury, gdyż często bywa tak, że autor pierwszą część tworzy bardzo
ciekawą, a kolejne opowieści są tylko wypełniaczem i dodatkiem już nie tak
interesującym, często brakuje pomysłów na ciekawą fabułę i zapierającą dech w
piersi akcję. Na całe szczęście Łukasz Malinowski miał pomysł na "Kowala
Słów", a sądząc z zakończenia jego pomysł jeszcze nie jest zakończony.
Akcja była interesująca, fabuła nie nużyła, a bohaterowie byli wyraziści.
Szczypta fantastyki dodała pikanterii i dzięki temu utwór czytało sie bardzo
przyjemnie. Polecam wszystkim fanom opowieści o Wikingach, a także tym których
interesuje średniowieczna Skandynawia. Niemniej jednak nim zaczniecie lekturę
"Kowala Słów" radziłabym najpierw poznać pierwszy tom przygód Ainara,
będzie łatwiej odnaleźć się w tych realiach.
Za książkę dziękuję wydawnictwu ERICA
Średniowiecze to trochę nie moja bajka, ale plus dla autora za podtrzymanie zainteresowania czytelników. W polskiej literaturze fantasty (i pochodnych) to naprawdę spory wyczyn.
OdpowiedzUsuń