3 maj 2015

Martyna Raduchowska - Czarne światła. Łzy Mai

PREMIERA: 15 MAJ 2015

Jest rok 2037. Po trzech latach od najkrwawszej rebelii w historii New Horizon porucznik Jared Quinn wraca do służby w wydziale zabójstw. Nad bezpieczeństwem obywateli czuwa teraz Riot Shield – cybernetyczny stróż prawa, który wyręcza dochodzeniówkę niemal we wszystkim, od wykrycia potencjalnego przestępstwa, po ujęcie sprawcy. Szybko jednak nieuchwytny morderca zmusza śledczych do powrotu do tradycyjnych metod.

Quinn, zmagający się z traumatycznymi wspomnieniami, kryzysem tożsamości, mrocznymi snami i obsesyjną żądzą zemsty na Mai – syntetycznej ex-policjantce i swojej dawnej partnerce – jest bliski paranoi z prawdziwego zdarzenia. Gdy odkrywa, jak wiele łączy go z zabójcą, od obłędu dzieli go już tylko krok…





Po tę książkę postanowiłam sięgnąć z powodu samej autorki. Niestety nie miałam okazji poznać Szamanki od umarlaków czy tez Demona Luster, ale wiele dobrego czytałam na temat tych utworów. Być może Raduchowska jest kolejną rodzimą autorką, której warto poświęcić więcej czytelniczej uwagi. Rozpoczynając lekturę pierwszego tomu Czarnych Świateł miałam dość spore oczekiwania. 

Bohaterem utworu jest Jared Quinn. To facet, który nie bardzo przepada za techniką oraz pogonią ludzkości za nowoczesnymi technologiami, uważa on bowiem, że to właśnie ta pogoń doprowadzi ludzkość do upadku. Niewątpliwie jest to bohater na tyle wyrazisty, że po skończonej lekturze pozostanie przez czytelnika zapamiętany. 

Świat stworzony przez panią Raduchowską jest bardzo ciekawie przedstawiony. Przyszłość, która niewątpliwie nadejdzie, okazuje się nie być tak kolorowa, jak może nam się już teraz wydawać. Autorka pokazuje czytelnikowi do czego może doprowadzić uzależnienie od wszechobecnej technologii. W utworze tym zostaje ukazana wartość drugiego człowieka, a także to, co może się stać wraz z postępującym rozwojem techniki. Ludzkość zapomina o tym, co nadaje sens życiu każdego człowieka, czym jest dla nas obecność drugiej osoby. Oby nie była to wizja prorocza. 

Czytelnik wyraźnie dostrzega trud autorki włożony w dopracowanie każdego szczegółu świata przedstawionego. Zawiła rzeczywistość na jaką natykamy się w tej książce sprawia, że czytelnik zostaje dosłownie wchłonięty przez kolejne stronice tak, że bardzo ciężko odłożyć książkę choćby na chwilę. Styl autorki jest lekki, a książkę czyta się szybko. Pomimo wszelakich zawiłości czytelnik bez większego trudu odnajduje się w utworze. 

Czarne Światła. Łzy Mai to ciekawa wizja świata, w którym człowiek tak uzależnił się od technologii, że maszyny wyręczają ludzkość na każdym kroku.  To maszyny grają zawsze pierwszoplanową rolę a człowiek jest ich uzupełnieniem, choć powinno być zupełnie na odwrót. Utwór czyta się praktycznie jednym tchem, a świat, jaki wykreowała autorka z każdą kolejną stroną powoduje coraz to większe zainteresowanie czytelnika. Trzeba jednak przyznać, że w utworze znajdują się zwroty, które nie jedną osobę mogą przyprawić o połamanie języka, moim zdaniem nadają tylko książce autentyczności i wyrazistości. Oceniam utwór na 5/6 i nie pozostaje mi nic innego jak tylko poznać inne utwory Martyny Raduchowskiej.  


za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz!