Nowy Orlean to inspiracja dla wielu pisarzy i reżyserów. Każdy z nas zna jedną książkę lub film, których akcja rozgrywa się w tym miejscu lub choćby na chwilę fabuła zaczepia się o to pełne tajemnic i magii miasto. Maciej Lewandowski także postanowił oprzeć swoja powieść na tym motywie.
„Cienie Nowego Orleanu” to utwór, który posiada niezwykły klimat. Jestem bardzo zaskoczona, ale autor świetnie wykreował napięcie związane z tytułowym Nowym Orleanem. Początek utworu zapowiada się tak cudownie, że można spodziewać się najlepszego. Niestety chociaż początek mnie wbił w fotel i nastawił bardzo pozytywnie do powieści, to w dalszej części powieści akcja zwalnia, a autor chyba stracił zapał albo pomysły na dalszą fabułę. To co zapowiadało się cudowną lekturą niestety nie powala swoim zakończeniem. Autor miał świetny pomysł, choć wykonanie mogłoby być lepsze – tak jakby zabrakło mu na nie czasu, sama już nie wiem.
Dla kogo „Cienie Nowego Orleanu”? Dla fanów Lovecrafta, i chociaż jego twórczość jest tu wielką inspiracją, to Maciej Lewandowski pokazał, że ma potencjał i potrafi nawet z najmniejszego fragmentu stworzyć coś ciekawego. Autor idzie w ciekawym kierunku i jeśli pozwoli sobie na nieco luźniejsze podejście do tematu jest spora szansa, że przeczytamy jeszcze coś co wbije nas w fotel od początku do końca. Powieść dla fanów historii kryminalnych, tych bardziej mrożących krew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!