5 mar 2012

"Tajemnice Skyle" - Agnieszka Grzelak - recenzja


Mori Sedun, zafascynowana niezwykłą atmosferą wyspy Skyle, postanawia na niej zamieszkać, co staje się przyczyną kłótni i niemalże zerwania z Darkiem Holmanem. Mori dołącza do zespołu tancerek, próbując jednocześnie zgłębić tajemnice, jakich pełna jest wyspa. Ma przeczucie, że większość z nich wiąże się z Corredo – krainą, za którą nieustannie tęskni. Zagadki mnożą się na każdym kroku. Dlaczego jasnowłose kobiety nie mogą brać udziału w występach tanecznych? Kim była tajemnicza królowa Lairn? Skąd biorą się niezwykłe uzdolnienia niektórych wyspiarzy? Czy występujące w miejscowych legendach Świetliste Istoty naprawdę istniały? A jeśli tak - skąd przybyły? Wszystko to bardzo zajmuje Mori i pomaga choć na chwilę zapomnieć o konflikcie z Darkiem, który wyruszył na niebezpieczną wyprawę archeologiczną do tajemniczych ruin zagrzebanych pod piaskami pustyni w pobliżu oazy Vadi-Kadal.


Tajemnica – jedna z kilku rzeczy w książce, która sprawia, że chętnie czytamy daną powieść. Chęć odkrywania kolejnych sekretów angażuje czytelnika, który z każdą stroną zagłębia się w lekturę. Im bardziej owe sekrety są zawiłe i mroczne, tym silniej chcemy je rozwiązać. Jeśli do tego dołożymy Istoty Światła, Corredo, królową Lairn oraz wyspę Skyle, którą owiewa największa z tajemnic – otrzymujemy niezwykły świat pełen niewiadomych.

Tajemnica Skyle to już druga powieść polskiej autorki, Agnieszki Grzelak, po jaką miałam przyjemność sięgnąć. Po lekturze Szkoły LaOry byłam tak mile zaskoczona, że błyskawicznie zabrałam się za lekturę kolejnej książki tej autorki.

I tym razem bohaterkami są w większości te same postaci, co poprzednio. Mori Sedun, LaOra, Szklarka, Darek Holman czy księżna Argreda – bohaterki z charakterem; takie, które sprawiają, że czytelnik chętnie poznaje ich perypetie, niebywale łatwe do polubienia (ale z pewnymi wyjątkami…). Poznajemy także inne postacie, które są bardzo ciekawe i zagadkowe. Fren – o niezwykłych zdolnościach, Tarben – mieszkająca, prawdopodobnie, w zamku mitycznej królowej, czy też Coln, który drwi ze wszystkich dookoła. Dodatkowo postacie drugoplanowe zapewniają urozmaicenie swoimi charakterami.

Moją uwagę zwróciły tajemnicze Istoty Światła. Od samego początku zastanawiało mnie, kim oni są, skąd przybywają oraz jak wyglądają? Przewijają się przez całą powieść, przez co nie sposób o nich zapomnieć.


cała recenzja:


Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka oraz Pani Annie


6 komentarzy:

  1. Przymierzam się do niej i liczę, że w końcu uda mi się za nią zabrac :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu przymierzam się do tych książek. Męczy mnie już to moje zrażenie do polskich autorów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki z tej serii zbierają tak skrajne recenzje... że nie wiem, czy w końcu warto po nie sięgać xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie dla mnie, ale recenzja super - jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zainteresowana tą książką, tzn jej częścią pierwszą, szczególnie podobają mi się liczne tajemnice i atmosfera- to lubię najbardziej. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsza książka tej autorki jaką czytałam, ale oczarowała mnie. Zdecydowałam się na przeczytanie przed "Szkołą LaOry" aby zachować kolejność. Teraz mam zamiar zabrać się za "Herbatę szczęścia" czyli pierwszą część cyklu i poznać te tajemnice instruktorki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!