Dawno, dawno temu anioł i diablica zakochali się w sobie. Nie skończyło się to dobrze.
Bo ośmielili się marzyć o świecie bez wojny i rozlewu krwi.
Ale to nie był ich świat…
Na całym świecie muzea historii naturalnej donoszą o tajemniczych włamaniach.
Uskrzydlone armie przekraczają portal dzielący ich świat od naszego.
Odwieczna wojna wybucha ze straszliwą siłą.
A ci, którzy tak bardzo się kochają, stoją po przeciwnych stronach…
Siedemnastoletnia Karou, utalentowana artystka i uczennica tajemniczego Dealera Marzeń, znalazła wreszcie odpowiedź, której tak długo szukała. Już wie, kim jest – i czym jest. Lecz ta wiedza niesie następną prawdę, której z całego serca chciałaby zaprzeczyć: że kocha wroga i że jej ukochany ją zdradził. A świat zapłaci za to krwawą cenę...
Teraz Karou musi wybrać ostatecznie, kim chce być. I zdecydować, jak daleko się posunie, by pomścić swoją rasę.
Tymczasem Akiva bez wytchnienia szuka Karou, bez której nie potrafi już żyć. I prowadzi własną walkę: o odkupienie i o nadzieję.
Lecz czy jakakolwiek nadzieja ocaleje z popiołów ich zniszczonych marzeń?
Nierzadko
w powieściach obserwujemy wyraźny podział na dobro i zło i
przeważnie to dobro wygrywa. Lecz co by się stało, gdyby podział
nie był tak oczywisty? Gdyby to, co zawsze uważaliśmy za dobre,
wcale takie nie było? Na przykład anioły – piękne skrzydlate
istoty o nieprzeciętnej urodzie i zachwycających skrzydłach –
zawsze uważane za wysłanników niebios, czyli tę „dobrą”
stronę. A teraz spróbujcie wyobrazić sobie, że anioły mogłyby
być złe – tak wiem, dziwnie to brzmi. Ale może zmienicie zdanie
po przeczytaniu utworu Laini Taylor „Dni krwi i światła gwiazd”.
Pamiętacie
niebieskowłosą Karou? Dziewczynę, która zakochała się w aniele?
W końcu jak nie pamiętać tej bardzo uzdolnionej artystki, która
za towarzyszy życia miała chimery? Otóż „Dni krwi i światła
gwiazd” to kontynuacja „Córki dymu i kości” i także w tym
utworze spotkamy dobrze znane nam postaci. Oprócz Karou, ponownie
zobaczymy się z Zuzanną, Mikiem – najlepszymi ludzkimi
przyjaciółmi Karou, Issą – przyjaciółką o wiele bardziej
barwną niż można się domyślać, Akivą – zniewalającym
aniołem, ale także z Thiago – Białym Wilkiem, którego celem
jest zemsta na serafinach. Nasza wyobraźnia będzie naprawdę ostro
pracowała przy tej lekturze, ponieważ każda napotkana chimera jest
inna, nie ma dwóch takich samych (no z jednym wyjątkiem). Są
sfinksy, pół-ludzie pół-węże, centaury, wielkie zmutowane
niedźwiedzie i cała masa innych wybryków natury, o jakich nawet
nam się nie śniło. A na dodatek są serafiny, które wcale nie są
uosobieniem dobroci. Różnorodność bohaterów jest więc wprost
powalająca.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję ParanormalBooks.pl
Nie podoba mi się okładka, ale być może w przyszłości przeczytam. Do pierwszej części bardziej mnie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńMam pierwszą część. Sama jestem ciekawa moich odczuć po lekturze.
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie pierwszą część i bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuń"Córka dymu i kości" była niesamowita! Perełka wśród podobnych sobie pozycji. Nie mogę doczekać się lektury tomu drugiego, chociaż zawiodłam się okładką :( A mogła być tak piękna...
OdpowiedzUsuńNie czytałem jeszcze jeszcze tej pozycji, ale widzę, że warto. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszej częśći, ale mam ją w planach. Czy mi się spodoba? Zobaczymy.:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nawet jeszcze Córki dymu i kości, więc za kontynuacje podziękuję;)
OdpowiedzUsuńJedynka pamiętam, że strasznie mi się podobała. Drugi tom też mam i już zacieram rączki na niego ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza część mi się bardzo podobała, a na tą mam wielkie chęci :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na półce, a po Twojej recenzje, aż mnie ręce świerzbią aby ją stamtąd ściągnąć i to jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńjestem po pierwszej części, teraz muszę upolować drugą i do roboty ;)
OdpowiedzUsuń