Maja Lidia Kossakowska to dla mnie jedna z nielicznych
polskich autorek, którą wręcz uwielbiam. Swoim „Anielskim” cyklem skradła moje
serce. I choć na mojej półce „Zakon Krańca Świata” leżał od bardzo dawna, jakoś
nie miałam nigdy motywacji by po niego sięgnąć. Dobrym powodem do sięgnięcia po
tę lekturę okazało się wznowienie tej historii przed wydawnictwo Fabryka Słów.
Musze przyznać, że początek mocno mnie rozczarował. Jak
dotąd w każda powieść autorki potrafiłam od razu się wkręcić, ale tym razem
szło mi naprawdę bardzo opornie. Nie wiem czym było to spowodowane, bo
przyznaję, że pomysł na fabułę jest świetny i samo wykonanie tez jest bardzo
dobre. Na szczęście po kilku rozdziałach w końcu poczułam ten klimat i już do
ostatniej strony ciężko było mnie oderwać od powieści.
Biorąc pod uwagę fakt, że od pierwszego wydania powieści minęło
już kilka lat, trzeba autorce przyznać, że jest niezwykle pomysłowa. Chociaż
sam motyw końca świata to popularny pomysł, niemniej Pani Kossakowska wyszła
poza kanon i stworzyła masę rzeczy nowych i oryginalnych. I tak otrzymujemy np.
szare bomby, sieć Stockla czy też płonącą wesz, nie ma tu natomiast laserów,
których można by się spodziewać w apokaliptycznej wizji świata. Kolejnym
ciekawym pomysłem jest czerpanie motywów z rozmaitych mitologii i mieszanie ich
ze sobą. Tak tez otrzymujemy Drzewo Yggdrasil pochodzące z mitologii
nordyckiej, czy wizerunek głównego bohatera, który mi bardzo kojarzył się z
Prometeuszem z mitów greckich.
Tym, co przemawia na plus powieści jest sama akcja, która
jak już nabierze tempa to szaleńczo prze naprzód. Zdarzyło się, że kilka razy
nie przewidziałam tego co się wydarzy, chociaż bywały momenty bardzo
przewidywalne. Niemniej przyznaję, że powieść jest oryginalna, ciekawa i pełna
niespotykanych rozwiązań.
„Zakon Krańca świata” może i mnie nie zachwycił, jak inne
powieści autorki, ale sprawił że zainteresowała mnie historia głównego bohatera
i motyw jego wędrówki. Teraz już wiem na
pewno, że sięgnę po kolejny tom tej opowieści ponieważ autorka pozostawiła mnie
z masa pytań, które nasuwają się po przeczytaniu ostatniej strony powieści. Dla
tych nie do końca przekonanych powiem, że warto zaryzykować choćby po to by
poznać oryginalne rozwiązania, oraz samo przedstawienie owego końca świata.
Także wiążące się z nim podziały społeczne rysują się całkiem
interesująco.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów
Która wersja okładki podoba Wam się najbardziej? Ja sama nie potrafię się zdecydować :)
Okładka przemawia do mnie :D Nie znam jeszcze twórczości Kossakowskiej, ale zamierzam to zmienić ;)
OdpowiedzUsuń