20 lis 2017

Zakon Krańca Świata. Tom 1 - Maja Lidia Kossakowska

Maja Lidia Kossakowska to dla mnie jedna z nielicznych polskich autorek, którą wręcz uwielbiam. Swoim „Anielskim” cyklem skradła moje serce. I choć na mojej półce „Zakon Krańca Świata” leżał od bardzo dawna, jakoś nie miałam nigdy motywacji by po niego sięgnąć. Dobrym powodem do sięgnięcia po tę lekturę okazało się wznowienie tej historii przed wydawnictwo Fabryka Słów.

Musze przyznać, że początek mocno mnie rozczarował. Jak dotąd w każda powieść autorki potrafiłam od razu się wkręcić, ale tym razem szło mi naprawdę bardzo opornie. Nie wiem czym było to spowodowane, bo przyznaję, że pomysł na fabułę jest świetny i samo wykonanie tez jest bardzo dobre. Na szczęście po kilku rozdziałach w końcu poczułam ten klimat i już do ostatniej strony ciężko było mnie oderwać od powieści.

Biorąc pod uwagę fakt, że od pierwszego wydania powieści minęło już kilka lat, trzeba autorce przyznać, że jest niezwykle pomysłowa. Chociaż sam motyw końca świata to popularny pomysł, niemniej Pani Kossakowska wyszła poza kanon i stworzyła masę rzeczy nowych i oryginalnych. I tak otrzymujemy np. szare bomby, sieć Stockla czy też płonącą wesz, nie ma tu natomiast laserów, których można by się spodziewać w apokaliptycznej wizji świata. Kolejnym ciekawym pomysłem jest czerpanie motywów z rozmaitych mitologii i mieszanie ich ze sobą. Tak tez otrzymujemy Drzewo Yggdrasil pochodzące z mitologii nordyckiej, czy wizerunek głównego bohatera, który mi bardzo kojarzył się z Prometeuszem z mitów greckich.

Tym, co przemawia na plus powieści jest sama akcja, która jak już nabierze tempa to szaleńczo prze naprzód. Zdarzyło się, że kilka razy nie przewidziałam tego co się wydarzy, chociaż bywały momenty bardzo przewidywalne. Niemniej przyznaję, że powieść jest oryginalna, ciekawa i pełna niespotykanych rozwiązań.


„Zakon Krańca świata” może i mnie nie zachwycił, jak inne powieści autorki, ale sprawił że zainteresowała mnie historia głównego bohatera i motyw jego wędrówki. Teraz  już wiem na pewno, że sięgnę po kolejny tom tej opowieści ponieważ autorka pozostawiła mnie z masa pytań, które nasuwają się po przeczytaniu ostatniej strony powieści. Dla tych nie do końca przekonanych powiem, że warto zaryzykować choćby po to by poznać oryginalne rozwiązania, oraz samo przedstawienie owego końca świata. Także wiążące się z nim podziały społeczne rysują się całkiem interesująco.  



Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów

Która wersja okładki podoba Wam się najbardziej? Ja sama nie potrafię się zdecydować :)


1 komentarz:

  1. Okładka przemawia do mnie :D Nie znam jeszcze twórczości Kossakowskiej, ale zamierzam to zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!