"Sens bycia dobrym polega na tym, by czynić dobro, gdy jest to trudne, a nie wtedy, gdy jest to łatwe."
We współczesnej Anglii, gdzie żyją dwie zwalczające się grupy czarodziejów, siedemnastoletni Natan, w którego żyłach płynie krew obu stron, jest anomalią. Nieślubny syn jednego z najpotężniejszych i najokrutniejszych czarowników znajduje się na celowniku wszystkich. Nigdzie nie jest bezpieczny i nikomu nie może ufać. Teraz, gdy posiadł magiczną moc, musi uciekać. Prześladowcy Natana są już blisko i nie spoczną, nim nie złapią chłopaka i nie zniszczą jego ojca.
Dzika Krew to lektura wzbudzająca we mnie wiele sprzecznych
odczuć. Z jednej strony książka należy do tych, które czyta się bardzo szybko,
z drugiej zaś czegoś mi tutaj brakuje. I choć nie miałam okazji poznać pierwszego
tomu serii, to w miarę szybko połapałam się o co tutaj chodzi.
Sally Green została okrzyknięta nową J. K.
Rowling – czy słusznie? Moim zdaniem trochę to porównanie jest naciągane. Pani
Rowling stworzyła coś, co stoi na o wiele wyższym poziomie, niż pisze Pani
Green. Mimo, że czytałam Harry’ego Pottera dawno demu, to wciąż potrafię wiele
z owej opowieści sobie przypomnieć, nie sądzę natomiast żeby było podobnie w
przypadku twórczości Pani Green.
Autorka miała ciekawy pomysł na tę historię.
Świat, w którym wszystko jest starannie określone na czarne, białe lub nie należące
do żadnej z tych kategorii ma w sobie potencjał. Jednak by nieco utrudnić
czytelnikowi zadanie określenia co jest dobre a co złe, autorka pokazała, że
wiele zależy od punktu widzenia. Choć początkowo wydawać by się mogło, że
kategoryzowanie na biel i czerń wyczerpuje temat, wyraźnie widać, że mamy
jeszcze mnóstwo odcieni szarości.
Szkoda jednak, że autorka nie przyłożyła się by
bardziej szczegółowo pokazać świat, który stworzyła. Mam wrażenie, że wszystko
zostało napisane trochę „na kolanie”. Tak samo sprawa wygląda jeśli chodzi o
kreację bohaterów. Autorka nie wyjaśnia zbyt wiele jeśli chodzi o ich
postępowanie i choć opowieść poznajemy z punktu widzenia głównego bohatera, to
czytelnik nie może się przekonać jakie emocje nim targają.
Plusem Dzikiej
Krwi jest fakt, że czyta się niezwykle szybko. Nawet nie wiem kiedy, a już czytałam
ostatnie strony powieści. Język jest prosty, a akcja w utworze generalnie nie
pozwala na nudę. Pomysł dobry – wykonanie takie sobie. Oceniam na 2.5/6, myślę
że sięgnę po kolejną część głownie z ciekawości o postępy w twórczości autorki.
Sama historia również czeka na dalsze rozwinięcie, więc będzie miło poznać
dalsze losy bohaterów. Postaram się nadrobić lekturę Złej Krwi, być może wtedy spojrzę z nieco innej perspektywy na Dziką Krew. Jeśli komuś spodobała się pierwsza
część, pewnie i tak sięgnie po kontynuację. Jednak jeśli ktoś szuka nieco
bardziej wymagającej lektury nie powinien robić sobie nadziei na coś
zachwycającego.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Uroboros.
Nie jestem do niej przekonana
OdpowiedzUsuńBo jak to z reklamą bywa: każdy nowy pisarz to nowy King, Tolkien czy Martin. Ja już na to nie zwracam uwagi, bo poźniej przychodzi srogi zawód. Ale jak to bywa - niska ocena często budzi niezdrową ciekawość, jak w tym przypadku moją ;)
OdpowiedzUsuń