19 sty 2012

"Więzień Labiryntu" - James Dashner - recenzja


Zanurkuj w tej mętnej otchłani i wydobądź coś więcej.”


W listopadzie miała miejsce niezwykła premiera. Otóż nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc ukazał się „Więzień Labiryntu”, a na portalach literackich zawrzało. Można było znaleźć mnóstwo recenzji, w których zachwycano się książką, chwalono autora i jego dzieło, niezliczoną ilość razy porównywano je do „Igrzysk Śmierci”. Jako cel postawiłam sobie zapoznanie się z utworem i stwierdzenie, czy faktycznie lektura jest tak wybitna. I mimo, że oczekiwania miałam niezwykle wygórowane - nie zawiodłam się.

Od samego początku powieści zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń. Świat poznajemy oczami Thomasa, który zostaje zesłany do tajemniczej Strefy – jest to ogromny teren otoczony wysokimi murami, za którymi kryje się Labirynt.
Chłopak nie pamięta niczego prócz swego imienia. Otoczony zostaje przez kilkunastu chłopców mniej więcej w jego wieku, którzy tak jak on nie wiedzą, kto i w jakim celu zesłał ich w to miejsce. Nikt nie załamuje jednak rąk, starają się znaleźć wyjście z przerażającego labiryntu. Nie jest to jednak łatwe, gdyż w środku czeka na nich ogromne niebezpieczeństwo. Lecz gdy następnego dnia po przybyciu Thomasa, po raz pierwszy zostaje dostarczona dziewczyna, przynosząc tajemniczą wiadomość, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nic nie będzie już takie, jak do tej pory.

Dziwne jest tak samo dobre, jak każde inne określenie.”

Bohaterowie mimo, że bardzo młodzi wykazują się nie lada odpowiedzialnością i zorganizowaniem. Determinacja i odwaga pchają ich cały czas do przodu, wszystko co robią ma swój cel, którym jest przeżycie w Strefie oraz wyjście z labiryntu. Każda z postaci jest jak najbardziej realna, łatwo odczytać targające nimi emocje, a trzeba przyznać, że jest ich sporo. Począwszy od strachu, paniki i rozpaczy, poprzez niepewność i ciekawość, aż po radość i ulgę. Dzięki narracji prowadzonej przez głównego bohatera, czytelnik także ma możliwość odczuwać wszystkie te emocje. Nie brakuje wszechobecnej przyjaźni i zaufania między mieszkańcami Strefy, ale możemy dostrzec także rodzące się głębsze uczucie między dwójką bohaterów.


Sam świat, w którym rozgrywa się akcja jest niebywały. Nie ma określonego miejsca czy też czasu. Autor wykazał się niezwykłą kreatywnością, gdyż stworzył interesujące uniwersum, którego nie spotkałam dotąd w jakiejś innej powieści. Podobieństwo do „Igrzysk Śmierci” jest widoczne, ale nie jest to kopia znanego bestselleru. Dashner wykorzystał motyw zamknięcia pewnej grupy ludzi i postawieniu ich w sytuacji zagrożenia, w których muszą dokonywać trudnych wyborów. Fabuła wciąga czytelnika, ba! - mogę śmiało powiedzieć, że wręcz angażuje go w wydarzenia. Akcja ma niezwykle szalone tempo, cały czas dzieją się niespodziewane rzeczy, zaś bohaterowie odkrywają kolejne sekrety świata, w którym przyszło im żyć.


Autor zadbał o każdy szczegół. Struktura społeczeństwa tworzonego przez młodych ludzi jest bardzo przemyślana. Bohaterowie mają ustalone zasady, według których postępują. Czasem są one wręcz absurdalne, jednak mimo wątpliwości starają się ich przestrzegać. Słownictwo także jest interesujące. Swoisty slang jakim się posługują nadaje powieści oryginalności. Lekturę czyta się lekko i niezwykle szybko, objętość nie ma tu nic do rzeczy - 62 rozdziały na 420 stronach, potrafią sprawić, że czas mija niezwykle szybko.

Mierz wysoko, wal nisko.”


Może powiem kilka słów o autorze. James Dashner, ojciec czwórki dzieci, pisał już wcześniej utwory dla młodzieży, jednak to dzięki trylogii „Więzień Labiryntu” stał się gorącym towarem. Prawa do ekranizacji jego dzieła wykupiło już studio 20th Century Fox, w najbliższych miesiącach planuje rozpocząć realizację projektu.




Chciałam ci w ten sposób powiedzieć, że gdybyś umarł, to bym cię zabiła.”


Powieść dystopijna, która trzyma w napięciu do samego końca, spodoba się szerokiemu gronu czytelników. Od nastolatków po starszą młodzież - każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Nietuzinkowa lektura, której bohaterowie mają specyficzne poczucie humoru wciąga czytelnika bez reszty, pozwala zatracić się w korytarzach tytułowego labiryntu. Książki nie można po prostu odłożyć na półkę dopóki nie przeczytamy ostatniej strony, a nawet wtedy czujemy, że to jeszcze nie koniec przygód i niebezpieczeństw. Pierwszy tom trylogii zapowiada zachwycającą kontynuację, którą po prostu muszę przeczytać. Mogę śmiało przyznać, że „Więzień Labiryntu” trafia na półkę z moimi ulubionymi powieściami i otrzymuje najwyższą notę 6/6! Teraz pozostało tylko czekać na kolejny tom zatytułowany „Próby Ognia”.
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc :)

5 komentarzy:

  1. Czytałam już kilka recenzji "Więźnia". Każda mocno zachęca do lektury książki. Zapamiętam ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię dopracowane książki, a żadnej antyutopii nie mogłabym sobie odpuścić - Muszę przeczytac!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniał mi się film Cube. Ile podobieństw ma z książką nie wiem, bo jeszcze jej nie czytałam. Ale może za jakiś czas się za nią zabiorę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam książkę, jest wspaniała! Bardzo mnie wciągnęła do tego niezwykłego świata. Z niecierpliwością czekam na kolejną część! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!