18 mar 2014

"Tajemnica szkoły dla panien" - Joanna Szwechłowicz - recenzja

26 listopada 1922 roku, Mańkowice w dawnym zaborze pruskim. W szkole dla dziewcząt wybucha skandal. Jedna z podopiecznych powiesiła się! Ciało znajduje Łucja Kalinowska, niespełna trzydziestoletnia nauczycielka przyrody. 
Śledztwo prowadzi podkomisarz Hieronim Ratajczak, wielbiciel landrynek od Fuchsa. Nie jest on typowym rzutkim i podejrzliwym detektywem. Raczej prowincjonalnym koniunkturalistą, który dotąd skupiał się na poszukiwaniach skradzionych worków z cukrem i wolałby, aby tak zostało. Zagadka śmierci Marianny Szulc jest mu zdecydowanie nie na rękę, zwłaszcza że w sprawę zdają się być wplatane najważniejsze osoby – może nie w państwie – ale na pewno w Mańkowicach – dyrektor szpitala Korman i zięć burmistrza Zuber, jednocześnie dyrektor gimnazjum męskiego. 
Po kilku dniach tajemnicze wydarzenia nabierają tempa i zaczynają wpływać na losy szkoły i wszystkich mieszkańców miasteczka, w tym Łucji.

Po „Tajemnicę szkoły dla panien” sięgnęłam z czystej ciekawości. Opis bardzo mnie zachęcił i nastawiłam się na ciekawą powieść, która niejednokrotnie mnie zaskoczy. Czy otrzymałam taki kryminał, jaki obiecuje wydawca? Czy po odłożeniu książki nadal byłam pod wrażeniem świetnej lektury? Cóż, nie do końca. 

Ale zacznę od początku. „Tajemnica Szkoły dla panien” zapowiadała się całkiem interesująco. Samobójstwo? A może morderstwo? Co też naprawdę wydarzyło się w tej placówce? Moje myśli kłębiły się wokół tych pytań. Niestety, choć początkowo lektura naprawdę mnie zainteresowała, to z upływem stron byłam coraz bardziej zniechęcona do tego utworu. Pod hasłem „kryminał retro” spodziewałam się czegoś więcej, niż otrzymałam. Utwór bardziej sklasyfikowałabym jako powieść obyczajową w wątkiem kryminalnym. Morderstwa na jakie natykamy się w książce, dla mnie były bardziej wymówką do ukazania życia w małym miasteczku, gdzie wszyscy znają się bardziej niż by wypadało. W utworze widzimy niewielką społeczność, która posiada swoje obyczaje oraz przyzwyczajenia. 

Plusem jest opis epoki w jakiej rozgrywają się wydarzenia. Autorka dość dobrze oddała klimat lat 20. XX wieku.  Odnosząc się do opisu z okładki, mogę powiedzieć, że szukając stylu retro z pewnością takowy tu znajdziemy. Szwechłowicz ciekawie opisuje życie swoich bohaterów, nie brakuje sarkazmu czy też poczucia humoru. Styl jakim posługuje się autorka nie powalił mnie na kolana, jednak ma w sobie coś pociągającego. Fabuła „Tajemnicy...” jest zawiła, choć niestety czasem akcji brakuje żywego tempa. 

W interesujący sposób przedstawione zostały relacje damsko-męskie. Z jednej strony mamy konserwatywne mężatki, bogobojne i potępiające rozwiązłość, a w opozycji do nich są piękne, młode i wolne dziewczyny, które korzystają z życia. Mężczyźni muszą poradzić sobie z nie lada pokusami, gdyż Ci, którzy mają żony muszą bardzo uważać by ich grzeszki nie wyszły na światło dzienne. A w tak małej miejscowości jest to praktycznie niemożliwe. 

„Tajemnica szkoły dla panien” to lektura – która pomimo tego, że jej opis mija się nieco z rzeczywistością – jest ciekawą pozycją literacką. Szukając wątku kryminalnego możecie czuć się nieco zawiedzeni, jeśli jednak poszukujecie powieści obyczajowej będziecie w pełni zadowoleni. To lektura mówiąca o tym jak wyglądało niegdyś życie w podobnych miejscach. Z pewnością książka jest pouczająca i niesie ze sobą wiele przesłań, które dla każdego z Was będzie miało inną wymowę. Ja oceniam na 4/6 i polecam osobom, które szukają nowych ciekawych powieści. 



Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka

1 komentarz:

Dziękuję za każdy komentarz!