Rycerskie turnieje, zhańbione damy, dworskie intrygi – to codzienne życie młodzieńca imieniem Dunk, który po śmierci swego rycerza wyrusza na turniej w poszukiwaniu sławy oraz honoru, nie wiedząc, że świat nie jest gotowy na przyjęcie kogoś, kto dotrzymuje przysiąg. W kolejnych częściach Dunk oraz jego kumpel Jajo (późniejszy Aegon V Targaryen, książę Westeros, król i obrońca królestwa) wmieszają się w konflikt ser Eustace’a Osgreya ze Standfast z lady Webber z Zimnej Fosy, a także przybędą na ślub lorda Ambrose’a Butterwella z Białych Murów, gdzie Dunk stanie do turnieju jako Tajemniczy Rycerz, nieświadomy prawdziwego charakteru rozgrywających się wydarzeń…
Któż z nas – miłośników literatury – nie słyszał o „Grze o Tron”? George R. R. Martin stworzył powieść, która już teraz stała się obowiązkową pozycją dla każdego fana fantastyki. Autor z rozmachem, podobnym temu tolkienowskiemu, stworzył świat, który zbudowany jest od podstaw. „Pieśń Lodu i Ognia” przedstawia świat, w którym historia kraju, wierzenia mieszkających tam ludzi a także intrygi, a przede wszystkim walka o władzę stanowią główne tematy opowieści.
Akcja tej książki rozwija się przed wydarzeniami, które znamy z „Pieśni Lodu i Ognia”. Siedmioma Królestwami rządzi ród Targaryenów – i nikt nawet nie śmie myśleć, że mogą oni zostać odsunięci od władzy. Para głównych bohaterów – wydawałoby się – nie jest świetnie dobrana. Dunc – wysoki, silny, nieco dojrzalszy od swego towarzysza siedemnastolatek – przynajmniej tyle ma w chwili, gdy go poznajemy. Ów towarzysz to giermek Dunca – Jajo. Giermek to jeszcze dziecko, gdyż ma dopiero dziesięć lat, nie brakuje mu natomiast ciętego języka, i nieobalanej znajomości praw obowiązujących w Westeros.
„Rycerz Siedmiu Królestw” to trzy opowiadania, które dzieją się w pewnych odstępach czasu. Każde z nich opowiada pewne wydarzenia z życia dwójki głównych bohaterów. Widzimy ich zmagania z konfliktami lordów czy rycerzy.
Spodziewałam się jednak czegoś nieco bardziej zbliżonego do Sagi. Niestety bardzo mało jest tu magii, smoków też brakuje – te ostatnie dawno już nie żyją, a następne jeszcze się nie wykluły. Niemniej widać tu wyraźnie ideał rycerza kreowany przez Martina. Jeśli spodziewacie się przemocy i seksu, tak widocznie obecnych w Sadze, to także będziecie zawiedzeni – tego też tutaj nie ma. Plusem może być skupienie się na dwójce postaci, a nie na kilkunastu, jak to bywało w „Pieśni Lodu i Ognia”, o wiele łatwiej tutaj skupić się na wydarzeniach.
cała recenzja na:
Jestem wielką fanką serii, więc i tak prawdopodobnie kiedyś po nią sięgnę, żeby sama się przekonać. :)
OdpowiedzUsuńJakoś niespecjalnie przekonują mnie książki tego pana. Chociaż tu nie jest aż tak krwawo i bezwzględnie, więc może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to coś dla mnie i uda mi się ją dorwać :D
OdpowiedzUsuńniestety to nie dla mnie książka :(
OdpowiedzUsuńMam na nią ochotę
OdpowiedzUsuńNa razie ,,Rycerza Siedmiu Królestw" sobie odpuszczę, muszę nadgonić ,,Pieśń Lodu i Ognia", bo zatrzymałam się w połowie.
OdpowiedzUsuń