No i wracam do niezastąpionej Mercedes Thompson. Po raz
kolejny pragnę rzucić się w wir wydarzeń, które porwą mnie całkowicie. Wiem
dobrze, że na Briggs się nie zawiodę i lektura będzie przyjemną przygodą, bo
jak do tej pory nie zawiodłam się ani razu.
„Pocałunek żelaza” to znów ta sama Mercy, jednak tym razem
nieco bardziej romantyczne jej wersja. Autorka w tej części postawiła na
bardziej rozbudowany wątek romantyczny, co nadaje całości nieco inny,
delikatniejszy wydźwięk. Sporo mamy tutaj o relacji bohaterki z przedstawicielami
płci przeciwnej.
Co najbardziej podoba mi się u Briggs, to fakt, że
niezależnie od tematu przewodniego danego tomu nie zwalnia ona tempa akcji. A
cykl o Mercy charakteryzuje się właśnie niesamowitym tempem akcji, wydarzenia
dzieją się naprawdę w szaleńczym tempie, co nie pozwala odłożyć książkę ani na
chwilę.
Autorka bardzo
ciekawie przedstawia kolejne postacie. Robi to w taki sposób, że bardzo szybko
czujemy do nich sympatię, lub wręcz przeciwnie. Briggs potrafi tak nastawić
czytelnika na jakąś postać, że praktycznie od razu potrafimy się jakoś do niej
ustosunkować.
„Pocałunek z żelaza” to chyba najlepsza jak do tej pory
część cyklu. Wydaje mi się, że z każdą kolejną książką coraz bardziej lubię
Mercy i jej przyjaciół. Autorka udowadnia, że pomimo szybkiej akcji potrafi
czytelnika zaskoczyć i to nie jeden raz. Z niecierpliwością czekam już na
kolejny tom. Tym co najbardziej lubię w tej serii to styl i język autorki, sama
postać Mercy bardzo przypadła mi gustu, no i całość jest nader spójna. Przez to
każdy kolejny tom łączy się z poprzednimi i czytelnik ma wrażenie jakby czytał
jedną długaśną opowieść o dziewczynie pośród watahy wilków.
Za książkę dziękuję Fabryce Słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!