10 sty 2018

Zaklinacz - Taran Matharu - recenzja całej trylogii










„Zaklinacz” to trylogia, która pochłonęła mnie na kilka dni, i nie żałuje ani chwili poświęconej tej lekturze, choć dla wielu może wydawać się ona bardzo młodzieżowa i niewarta uwagi. Ale zacznijmy od początku.


Tom pierwszy „Początek” to wprowadzenie do świata gdzie żyje główny bohater Fletcher.  Znajdujemy tu mieszankę pomysłów z „Harrego Pottera”, „Władcy Pierścieni” oraz „Pokemonów”. Autor w jakiś cudowny sposób podołał wyzwaniu i udało mu się połączyć wiele idei w jedną spójną, która zachwyca kolejne rzesze czytelników. 

Sami bohaterowie przedstawieni są bardzo szczegółowo i barwnie. Autor nie idealizował ich zbytnio, a przez to czytelnikowi łatwiej się utożsamić z postaciami z kart powieści. W kolejnych tomach „Wyprawie” oraz „Bitwie” widzimy to jak bohaterowie dorastają i stają przed coraz cięższymi wyborami. Ich decyzje maja ogromne znaczenie i oni doskonale zdają sobie z tego sprawę, przez co czasem działają zbyt asekuracyjnie, bojąc się zaryzykować i postawić na jedną kartę.

Autorowi udało się bardzo ciekawie oddać klimat wczesnego średniowiecza, przez co jeszcze bardziej zanurzył się w nurcie fantasy. Cała historia obfituje w kolejne intrygi, a ich zawiłość czasem przyprawia o zawór głowy.

Im dalej wczytujemy się w powieść, tym więcej zaczyna się dziać. Akcja jest tutaj niezwykle dynamiczna, wszak cały czas coś się dzieje. Bohaterowie nie mają ani chwili na odpoczynek, przez to całość czyta się naprawdę szybko. Kilka godzin i już jeden tom za nami. Nawet nie wiedziałam kiedy skończyłam jeden tom, by rozpocząć kolejny. A radość z faktu, że nie musze czekać na wydanie kolejnej części, gdyż mogę od razu po nią sięgnąć była ogromna. 

Czytelnik, który lubi powieści łączące fantastykę i Young-adult będą bardzo zadowoleni. Pełne przygód perypetie bohaterów nie pozwalają oderwać się od lektury ani na chwilę. Zakończenie każdego tomu nie pozwala zapomnieć o bohaterach, a czytelnik ma ochotę sięgać po kolejny tom jak najszybciej.

„Bitwa” to ostatni tom w którym spotykamy się z bohaterami. Czułam się trochę zawiedziona tym, jak przedstawiono ostateczną, a zarazem tytułową bitwę. Dla mnie była nieco przewidywalna, przez co jej poznanie nie dawało mi tak ogromnej satysfakcji z lektury jaką odczuwałam do tej pory czytając o przygodach bohaterów. Niemniej całość oceniam pozytywnie, gdyż powieść jest spójna i wyrazista. Wielki plus za brak nachalnego wątku romantycznego, co mogło zepsuć cała historię.

Za książki dziękuję wydawnictwu JAGUAR


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz!