23 lis 2017

Dwór Skrzydeł i Zguby - Sarah J. Maas

Nie powiem nic odkrywczego, gdy stwierdzę, że na tę książkę czekały rzesze fanek Rhysa. Sama należę do tego grona i z zapartym tchem śledziłam kolejne nowinki na portalach społecznościowych dotyczące tej serii. Moje oczekiwania rosły z minuty na minutę. Tym bardziej, że do tej pory Sarah J. Maas postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko.


Już od pierwszych stron powieści wiedziałam, że to będzie istny roller coster. Każdy z nas ma zapewne swoje ulubione serie, podczas czytania których targają nami takie emocje, że nie sposób ich opanować. Tak było u mnie w tym przypadku, chociaż nie wiem czy było to spowodowane samą fabułą czy trochę zawiedzionymi oczekiwaniami wobec tej opowieści.

Pierwsze strony powieści są niczym spokojna tafla jeziora w letni dzień – tak bym to ujęła. Ale później jak się zapewne domyślacie rozpętuje się istna burza, której nie sposób ujarzmić. Całość czyta się w tempie błyskawicy. Nie będzie niczym nowym jeśli powiem, że Maas dalej pisze w sposób niezwykle obrazowy i działający z wielkim impetem na wyobraźnię. Akcja powieści gna w tempie tornada, choć czasem jest do przewidzenia, w którym kierunku podąży. Niemniej w większości przypadków byłam zaskoczona rozwiązaniami autorki.

Faktem jest jednak to, że nie czuję pełnej satysfakcji z tego co mi autorka pokazała. Mam wrażenie, że stać ją na więcej. Czasami wydarzenia były trochę dodawane na siłe, nie widziałam tej iskry, która rozpaliła ogień w moim sercu pi pierwszych dwóch tomach. Tak jakby autorka nie bardzo wiedziała jak zakończyć cała historię. Jakby chciała umięscić w powieści jak najwięcej pomysłów, ale one nie do końca się ze sobą kleiły.

Niemniej „Dwór Skrzydeł i Zguby” to powieść, która mną zawładnęła, to bohaterowie, którzy na bardzo długo zostaną w mojej pamięci. To na pewno seria, do której jeszcze nie raz wrócę, ponieważ te emocje jakie odczuwałam podczas poznawania kolejnych wydarzeń są nie do opisania. No i przede wszystkim dlatego, że dzięki tej powieści w pełni mogę przenieść się do świata Fae. To właśnie pióro autorki jest tu mocnym argumentem do poznania tej historii. Chociaż moje uczucia po skończonej lekturze są mieszane, to serię Dworów mogę uznać za jedną z moich ulubionych. Chociaż piszę tę opinię na długo po skończonej lekturze, to jak widać nadal nie potrafię składnie przedstawić wszystkich aspektów historii Rhysa i Feyry – a to chyba świadczy jedynie o tym, że całość wywarła na mnie piorunujące wrażenie.


„Dwory” polecam każdemu kto szuka dobrej powieści fantastycznej, pełnej niebanalnych bohaterów i niespodziewanych zwrotów akcji. Ostrzegam, że możecie mieć ochotę rzucać książką podczas jej czytania – ale spokojnie, to normalne w przypadku powieści Maas. 

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Uroboros




1 komentarz:

  1. Ja cały czas zerkam na ten tytuł i boję się go zacząć xD Obawiam się właśnie tego, że będę zawiedziona, bo dużo osób wytyka Maas, że nie do końca przemyślany jest ten ostatni tom.
    Btw Podałaś w przedostatnim akapicie tytuł drugiego tomu, nie trzeciego :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!