Mick Kennedy, detektyw z dublińskiego wydziału zabójstw, dba
o każdy szczegół. Właściwy samochód, odpowiednie ciuchy, nawet barwa głosu…
Wszystko, by pokazać światu – a co najważniejsze, mordercy – że całkowicie
panuje nad sprawą.
Nie panuje jednak nad Broken Harbour. Z tą niegdyś odludną,
piękną zatoką wiążą się jego najszczęśliwsze wspomnienia. Ale też
najstraszniejsze. Teraz znów Broken Harbour stało się miejscem tragedii. Cztery
ofiary – dwoje uduszonych dzieci, ojciec zadźgany nożem w krwawej jatce i matka
walcząca w szpitalu o życie.
To sprawa najwyższej wagi i jednocześnie okazja dla detektywa
Kennedy’ego, żeby po okresie porażek powrócić na szczyt. Wygląda na to, że
świetnie wykorzystuje swoją szansę – w ciągu 48 godzin zabójca trafia do
aresztu. Tyle tylko, że ta sprawa nie posuwa się do przodu jak wszystkie inne,
lecz „prowadzi go na manowce z siłą potężnego odpływu i ściąga na dno”.
Tana French nie jest mi obca autorką. Miałam tę ogromną przyjemność
poznać jej już kilka powieści i za każdym razem lektury była udana. Jak było
tym razem? Czy dobra passa autorki nadal jest podtrzymana?
Nie uważam się za znawcę thrillerów czy kryminałów, chociaż już
trochę ich przeczytałam. Ten gatunek zawsze czytało mi się dobrze gdy akcja
była żwawa a fabuła zagadkowa i nieprzewidywalna. Tego spodziewałam się też tym
razem.
Niestety w tym przypadku akcji brakowało żywiołowości i
dobrego tempa, powolna i nużąca – tak określiłabym akcję w „Kolonii”.
Wydawało mi się, że to pewnie minie, początkowe rozdziały często są pewnym
wprowadzeniem, ale zazwyczaj dalej akcja się rozkręca – niestety tutaj takie
mozolne tempo akcji było utrzymane do końca.
Niemniej sama powieść napisana jest jak zawsze w świetnym
stylu. Kolejne rozdziały czytało się dosyć
płynnie i przyjemnie, choć wszystko zaburzała właśnie wspomniana wcześniej akcja.
Kolejnym plusem, po języku jakim posługuje się autorka jest
kreacja bohaterów. Autorka postawiła na mocne charaktery i charyzmę, która
powoduje u czytelnika sporo emocji. Nie istotne jest tutaj to, że postacie nie
należą raczej do moich ulubionych, niemniej są wyraziste i świetnie
dopracowane.
Tana French ma już doświadczenie w pisaniu podobnych utworów
i to widać. Oryginalność, to kolejny przymiotnik jakiego mogę tutaj śmiało
użyć. Przez bardzo długi czas nie potrafiłam przewidzieć zakończenia, dopiero później miałam pewne [przypuszczenia, a i tak część z nich była błędna.
„Kolonia” to udana powieść pod każdym względem, prócz akcji. Należę
do grona czytelników, którzy cenią dobre tempo akcji. To jeden z ważniejszych
aspektów każdej powieści. Chociaż tutaj autorka wykazała się na innych polach,
to braki w akcji mocno mogą zepsuć lekturę. Niemniej fani autorki powinni być zadowoleni
z lektury. Może nie wbije ona nikogo w fotel, ale potrafi zaskoczyć niejeden
raz – a to też jest ważne. Powieść ma swój specyficzny klimat, którego można szukać
w innych powieściach Tany French. To książka, która pomimo swoich wad, warta
jest uwagi. Domyślam się, że znajda się osoby, które nie będą zadowolone z
lektury, a nawet nie doczytają jej do końca. Cóż, ja dobrnęłam do ostatniej
strony i jestem z tego powodu bardzo zadowolona, bo im dalej czytałam, tym
bardziej książka zyskiwała plusów.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Albatros
Kolonia
Ostatni intruz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!