Osiem osób. Tajemniczy ogród zimowy. I eksperyment, którego nigdy nie zapomną…
Godzina 17.00. Emily budzi się w podziemiach szpitala psychiatrycznego. Poznaje siedem osób, których nigdy wcześniej nie spotkała. Nikt nie pamięta poprzedniej nocy. Telefony oraz komputery zostały zablokowane. Z każdą godziną sytuacja zaczyna się pogarszać. Pojawiają się kolejne niewiadome i dzieją się rzeczy, których nie da się logicznie wyjaśnić. Ktoś zmusza bohaterów do gry na śmierć i życie…
Prawda? Złudzenie? Żart? Efekt choroby psychicznej jednego z bohaterów? A może wszystkich? Jedno jest pewne. Uczestnicy eksperymentu muszą poddać się regułom gry, żeby znaleźć wyjście z obiektu. Zwłaszcza, gdy wychodzi na jaw, że każda z uwięzionych osób kłamie.
„Projekt królowa” to jedna z tych powieści, które przyciągnęły mnie do siebie intrygującym opisem. Nie bez znaczenia były też skojarzenia z „Więźniem labiryntu”, ponieważ utwór Dashnera bardzo mi się podobał, byłam też ciekawa jak polska autorka, wzorując się na jego twórczości, wybrnęła z własną powieścią. Szczerze mówiąc, trochę obawiałam się tego, że będzie to jedynie marna podróbka.
Motyw jakim posługuje się autorka nie jest zbyt odkrywczy czy też oryginalny. Zamknięcie kilku osób w jednym budynku, czy też na ograniczonej przestrzeni szybko nasuwa czytelnikowi na myśl wiele podobnych utworów. Fakt, iż jedna z tych osób jest „tą złą”, którą trzeba zdemaskować ma nadać całości nutki grozy i niepewności, oraz wymusić próbę rozwiązania zagadki i rozszyfrowania tożsamości wszystkich uczestników projektu. „Projekt królowa” w taki sposób zyskuje zarys fabuły, która, choć prosta i przewidywalna, ma intrygować.
cała recenzja:
za ksiązkę dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka oraz Polacy nie gęsi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!