Detektyw śledczy Max Rupert i mecenas Boady Sanden są
przyjaciółmi, lecz nadchodzące wydarzenia poddadzą więzy ich przyjaźni bolesnej
próbie. Max, jeden z głównych bohaterów poprzednich dwóch powieści Allena
Eskensa, jest przekonany że Jennavieve Pruitt została zamordowana przez swojego
męża Bena. Mecenas Sanden jest równie silnie przekonany, że Ben, jego klient,
jest niewinny. W toku śledztwa i związanych z tym dramatycznych wydarzeń obaj
zmuszeni będą do zweryfikowania swoich osądów i stawienia czoła osobistym
demonom.
Max wciąż nie może dojść do siebie po śmierci żony, choć
minęły już cztery lata, a sprawa Pruitt przywoła dawne bolesne wspomnienia.
Mecenas Sanden nie przyjął żadnej sprawy od śmierci swego klienta, niewinnego
człowieka, którego Boady mógł uratować, jednak tego nie zrobił. Teraz wraca do
sądu z przeświadczeniem o niewinności swojego klienta, pragnąc odkupić dawną
porażkę. Towarzyszy mu młoda asystentka, studentka Lila Nash, znana z
debiutanckiej powieści Eskensa Pogrzebane życie. W miarę jak ujawniane są kolejne
szczegóły, dotyczące tej bulwersującej sprawy, Max i Boady, ugruntowani w swych
przekonaniach, z wolna poznają zaskakującą prawdę o tragicznej śmierci
Jennavieve Pruitt.
No i mamy kolejny thriller. Pomyśleć by można, że z każdą
kolejną książką o morderstwie temat się wyczerpuje. Każda kolejna powieść staje
się trochę taki odgrzewanym kotletem. A jednak jest coś w takich utworach, że
przyciągają czytelnika. Czym tym razem wyróżnia się ta książka? Czy
rzeczywiście niebiosa mogą runąć?
Autor nie bawi się w zbędne wprowadzenia, tylko od razu rzuca
czytelnika na głęboką wodę. Stawia sprawę jasno – mamy morderstwo. Prowadzący
to śledztwo policjant ma już podejrzanego. Wydawać by się mogło, że skoro
powieść tak się zaczyna, to równie szybko się skończy. A jednak nie wszystko
jest takie jasne i klarowne. I w tym momencie możemy przyjrzeć się wizji
autora.
Akcja rozwija się dość powoli, nie gna na złamanie karku. Być
może dzięki temu czytelnik może lepiej wczuć się w cała historię. Takie
prowadzenie akcji pozwala na to, by czytelnik mógł sam wyciągać kolejne wnioski
i konfrontować je z wizją autora. Fabuła łaczy w sobie kilka wątków. Autor
sprawnie przeplata ze sobą losy kilku postaci, tak, że tworzą one jedną spójną
historię.
„Niebiosa mogą runąć” to dobra powieść, która niestety nie
ustrzegła się wpadek. Kilka razy udało
mi się przewidzieć dalsze wydarzenia. Innym razem znów miałam wrażenie, że coś
jest rozwiązane na siłę, byle tylko można było przejść do innego problemu
bohaterów. Autor dość sprawnie operuje kolejnymi faktami, tak by tylko
czytelnik nie domyślił się wszystkiego zbyt szybko, niemniej jednak wydaje mi
się, że całość jest zbyt poukładana. Brakowało mi w tej powieści pewnego
chaosu, który dodałby autentyczności wydarzeniom.
„Niebiosa mogą runąć” to bardzo dobra powieść, która
prezentuje wysoki poziom. Niedociągnięcia nie przeszkadzają w odbiorze całości.
Powieść zdecydowanie poleciłabym fanom gatunku oraz każdemu kto szuka
porywającej historii. Pewnie wrócę jeszcze do twórczości autora gdy tylko
nadarzy się taka okazja, ponieważ jego powieść czytało mi się bardzo
przyjemnie.
Na dobry thriller zawsze mam chęć :)
OdpowiedzUsuńOstatnio tyle thrillerów/kryminałów powstaje, że nie wiadomo nawet, za co się zabrać w pierwszej kolejności ;) Nie mniej jednak będę miała książkę na uwadze, jeśli kiedyś zabraknie mi dobrej powieści na półce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://faaantasyworld.blogspot.com