19 maj 2017

Niebiosa mogą runąć - Allen Eskens

Detektyw śledczy Max Rupert i mecenas Boady Sanden są przyjaciółmi, lecz nadchodzące wydarzenia poddadzą więzy ich przyjaźni bolesnej próbie. Max, jeden z głównych bohaterów poprzednich dwóch powieści Allena Eskensa, jest przekonany że Jennavieve Pruitt została zamordowana przez swojego męża Bena. Mecenas Sanden jest równie silnie przekonany, że Ben, jego klient, jest niewinny. W toku śledztwa i związanych z tym dramatycznych wydarzeń obaj zmuszeni będą do zweryfikowania swoich osądów i stawienia czoła osobistym demonom.


Max wciąż nie może dojść do siebie po śmierci żony, choć minęły już cztery lata, a sprawa Pruitt przywoła dawne bolesne wspomnienia. Mecenas Sanden nie przyjął żadnej sprawy od śmierci swego klienta, niewinnego człowieka, którego Boady mógł uratować, jednak tego nie zrobił. Teraz wraca do sądu z przeświadczeniem o niewinności swojego klienta, pragnąc odkupić dawną porażkę. Towarzyszy mu młoda asystentka, studentka Lila Nash, znana z debiutanckiej powieści Eskensa Pogrzebane życie. W miarę jak ujawniane są kolejne szczegóły, dotyczące tej bulwersującej sprawy, Max i Boady, ugruntowani w swych przekonaniach, z wolna poznają zaskakującą prawdę o tragicznej śmierci Jennavieve Pruitt.


No i mamy kolejny thriller. Pomyśleć by można, że z każdą kolejną książką o morderstwie temat się wyczerpuje. Każda kolejna powieść staje się trochę taki odgrzewanym kotletem. A jednak jest coś w takich utworach, że przyciągają czytelnika. Czym tym razem wyróżnia się ta książka? Czy rzeczywiście niebiosa mogą runąć?

Autor nie bawi się w zbędne wprowadzenia, tylko od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę. Stawia sprawę jasno – mamy morderstwo. Prowadzący to śledztwo policjant ma już podejrzanego. Wydawać by się mogło, że skoro powieść tak się zaczyna, to równie szybko się skończy. A jednak nie wszystko jest takie jasne i klarowne. I w tym momencie możemy przyjrzeć się wizji autora.

Akcja rozwija się dość powoli, nie gna na złamanie karku. Być może dzięki temu czytelnik może lepiej wczuć się w cała historię. Takie prowadzenie akcji pozwala na to, by czytelnik mógł sam wyciągać kolejne wnioski i konfrontować je z wizją autora. Fabuła łaczy w sobie kilka wątków. Autor sprawnie przeplata ze sobą losy kilku postaci, tak, że tworzą one jedną spójną historię.

„Niebiosa mogą runąć” to dobra powieść, która niestety nie ustrzegła się wpadek. Kilka  razy udało mi się przewidzieć dalsze wydarzenia. Innym razem znów miałam wrażenie, że coś jest rozwiązane na siłę, byle tylko można było przejść do innego problemu bohaterów. Autor dość sprawnie operuje kolejnymi faktami, tak by tylko czytelnik nie domyślił się wszystkiego zbyt szybko, niemniej jednak wydaje mi się, że całość jest zbyt poukładana. Brakowało mi w tej powieści pewnego chaosu, który dodałby autentyczności wydarzeniom.

„Niebiosa mogą runąć” to bardzo dobra powieść, która prezentuje wysoki poziom. Niedociągnięcia nie przeszkadzają w odbiorze całości. Powieść zdecydowanie poleciłabym fanom gatunku oraz każdemu kto szuka porywającej historii. Pewnie wrócę jeszcze do twórczości autora gdy tylko nadarzy się taka okazja, ponieważ jego powieść czytało mi się bardzo przyjemnie.


 Za książkę dziękuję wydawnictwu Burda Książki

2 komentarze:

  1. Na dobry thriller zawsze mam chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio tyle thrillerów/kryminałów powstaje, że nie wiadomo nawet, za co się zabrać w pierwszej kolejności ;) Nie mniej jednak będę miała książkę na uwadze, jeśli kiedyś zabraknie mi dobrej powieści na półce :)

    Pozdrawiam,
    http://faaantasyworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!