Gdzie rodzi się prawdziwe zło?
Rok 2011, koszmarne lato. Raili Rydell, nieporadna życiowo
bibliotekarka, z utęsknieniem wyczekuje sześciu spokojnych tygodni, które ma
spędzić w głuszy, w domku nad jeziorem w Lövaren. Na miejscu okazuje się
jednak, że w okolicy dzieją się dziwne rzeczy.
Rok 1671. Przed drzwiami kościoła kłębi się tłum. Oskarżona o
czary i kontakty z diabłem Kirsti Martasdotter trafia do więzienia. Osiem
miesięcy później udaje się jej uciec i wrócić do rodzinnego Lövaren. Za sobą ma
gwałt i tortury, jest w zaawansowanej ciąży.
I znów kolejny kryminał. Jak do tej pory nie znudziłam się
taką tematyką, choć jakoś sama sobie się czasem dziwię, bo jeszcze kilka lat
temu nie przepadałam za takimi książkami. Czasem naprawdę warto zaryzykować i
poznawać książki, które nie wpisują się w naszą ulubioną tematykę.
To moje pierwsze spotkanie z autorką, uważam jednak że bardzo
udane. Czasem ciężko przebić się z jakąś opowieścią, gdy dookoła mnóstwo innych
ciekawych utworów. Lisa stworzyła historię, która ma poruszać, być może nawet w
niejednym czytelniku wzbudzi dreszcz grozy, by na kimś innym nie wywołać
żadnego wrażenia. Jak to było ze mną? Cóż, znalazłam w utworze plusy i minusy,
co już na początku dobrze świadczy o książce.
Do plusów mogłabym zaliczyć bohaterkę. Jej kreacja jest
ciekawa i intrygująca. Autorka postawiła na postać bibliotekarki, mającej około
czterdziestu lat samotnej kobiety, która jest niezwykle ciekawa świata. Jak
każdy przeciętny człowiek posiada ona kompleksy, przez co wydaje się być
bardziej rzeczywista. Być może przez to jest bliższa czytelnikowi niż mogłoby
się wydawać. Autorka stworzyła postać, którą czytelnik albo polubi albo całkowicie
się do niej zniechęci. Bohaterka obok której nie przejdziemy obojętnie, to
niewątpliwie wielki plus powieści.
Kolejnym atutem powieści jest klimat powieści. Mroczny i
zagadkowy, niewątpliwie pełen nasuwających się aluzji oraz nigdy nie
rozwikłanych zgonów. Lisa stworzyła idealną otoczkę dla prostej fabuły.
Czytelnik zagłębiając się z każdą kolejną stroną zostaje otoczony poprzez wiele
bodźców silnie działających na emocje. Nienawiść, gorąca namiętność,
szaleństwo, wrogość, zazdrość – to wszystko znajdziemy na kartach powieści.
Czas przejść do mniej pozytywnych stron powieści. Czasem
podczas lektury miałam wrażenie, że autorka na siłę stara się budować napięcie.
Choć akcja jest bardzo dynamiczna, brakuje mi czegoś co spowodowałoby
pojawienie się dreszczy na ciele. Sytuacje, które miałyby u czytelnika
wywoływać odczucie grozy i niebezpieczeństwa czasem powodowały u mnie uśmiech
na twarzy, były niestety zbyt mocno przerysowane.
Podsumowując „A jej oczy były niebieskie” to książka dobra,
aczkolwiek nie wywołała u mnie zachwytu. Jestem przekonana, że znajdą się głosy
które będą zachwalały tę powieść. I słusznie! To opowieść pełna potencjału.
Język autorki jest prosty, książkę czyta się szybko, nie brak tu akcji, a
fabuła jest spójna - to bardzo wiele
dobrego na temat książki autorki, o której nigdy wcześniej nie słyszałam.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!