30 mar 2017

A jej oczy były niebieskie - Lisa Hagensen

Gdzie rodzi się prawdziwe zło?

Rok 2011, koszmarne lato. Raili Rydell, nieporadna życiowo bibliotekarka, z utęsknieniem wyczekuje sześciu spokojnych tygodni, które ma spędzić w głuszy, w domku nad jeziorem w Lövaren. Na miejscu okazuje się jednak, że w okolicy dzieją się dziwne rzeczy.
Rok 1671. Przed drzwiami kościoła kłębi się tłum. Oskarżona o czary i kontakty z diabłem Kirsti Martasdotter trafia do więzienia. Osiem miesięcy później udaje się jej uciec i wrócić do rodzinnego Lövaren. Za sobą ma gwałt i tortury, jest w zaawansowanej ciąży.


I znów kolejny kryminał. Jak do tej pory nie znudziłam się taką tematyką, choć jakoś sama sobie się czasem dziwię, bo jeszcze kilka lat temu nie przepadałam za takimi książkami. Czasem naprawdę warto zaryzykować i poznawać książki, które nie wpisują się w naszą ulubioną tematykę.

To moje pierwsze spotkanie z autorką, uważam jednak że bardzo udane. Czasem ciężko przebić się z jakąś opowieścią, gdy dookoła mnóstwo innych ciekawych utworów. Lisa stworzyła historię, która ma poruszać, być może nawet w niejednym czytelniku wzbudzi dreszcz grozy, by na kimś innym nie wywołać żadnego wrażenia. Jak to było ze mną? Cóż, znalazłam w utworze plusy i minusy, co już na początku dobrze świadczy o książce.

Do plusów mogłabym zaliczyć bohaterkę. Jej kreacja jest ciekawa i intrygująca. Autorka postawiła na postać bibliotekarki, mającej około czterdziestu lat samotnej kobiety, która jest niezwykle ciekawa świata. Jak każdy przeciętny człowiek posiada ona kompleksy, przez co wydaje się być bardziej rzeczywista. Być może przez to jest bliższa czytelnikowi niż mogłoby się wydawać. Autorka stworzyła postać, którą czytelnik albo polubi albo całkowicie się do niej zniechęci. Bohaterka obok której nie przejdziemy obojętnie, to niewątpliwie wielki plus powieści.

Kolejnym atutem powieści jest klimat powieści. Mroczny i zagadkowy, niewątpliwie pełen nasuwających się aluzji oraz nigdy nie rozwikłanych zgonów. Lisa stworzyła idealną otoczkę dla prostej fabuły. Czytelnik zagłębiając się z każdą kolejną stroną zostaje otoczony poprzez wiele bodźców silnie działających na emocje. Nienawiść, gorąca namiętność, szaleństwo, wrogość, zazdrość – to wszystko znajdziemy na kartach powieści.

Czas przejść do mniej pozytywnych stron powieści. Czasem podczas lektury miałam wrażenie, że autorka na siłę stara się budować napięcie. Choć akcja jest bardzo dynamiczna, brakuje mi czegoś co spowodowałoby pojawienie się dreszczy na ciele. Sytuacje, które miałyby u czytelnika wywoływać odczucie grozy i niebezpieczeństwa czasem powodowały u mnie uśmiech na twarzy, były niestety zbyt mocno przerysowane.


Podsumowując „A jej oczy były niebieskie” to książka dobra, aczkolwiek nie wywołała u mnie zachwytu. Jestem przekonana, że znajdą się głosy które będą zachwalały tę powieść. I słusznie! To opowieść pełna potencjału. Język autorki jest prosty, książkę czyta się szybko, nie brak tu akcji, a fabuła jest spójna  - to bardzo wiele dobrego na temat książki autorki, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz!